A więc stało się. Po raz kolejny trafił do mnie na testy odkurzacz. A że akurat był to okres przedświąteczny, to taki mały pomocnik bardzo się przydał. Tym razem urządzeniem był Lefant F1 robot vacuum. Czy się sprawdził? Czym się wyróżnił na tle innych robotów odkurzających? Czy był lepszy od Dramatycznego Joe (recenzję znajdziecie tutaj)? A no właśnie, sprawdźmy to.
Unboxing Lefant F1
Pudełko urządzenia wygląda kosmicznie. Nie wiem dlaczego, ale znajdujący się na nim wzór przypomina mi nocne niebo wypełnione gwiazdami. Całkiem ładnie to wygląda.
W pudełku znajdziemy równie kosmicznego robota Lefant F1, który jednak nie jest sam, bo w zestawie znajdują się także:
- pojemnik na kurz,
- stacja ładująca,
- ładowarka,
- nakładka mopująca,
- szmatki do mopowania,
- 2 filtry,
- 4 szczotki boczne,
- nożyk/szczotka do wyciągania włosów i czyszczenia odkurzacza,
- magnetyczny pasek,
- instrukcja obsługi (język angielski, niemiecki, francuski, włoski, hiszpański).
To, co mnie od razu zaciekawiło, to właśnie ten magnetyczny pasek. Wygląda trochę jak taśma, którą możemy coś obkleić. Z instrukcji wynika, że powinniśmy ją położyć w miejscach, w których robot może być narażony na upadek, czyli np. w okolicach schodów. To z kolei oznacza, że robot nie ma żadnego czujnika krawędzi.
Specyfikacja techniczna
- Model: F1
- Pojemnik na kurz: 600ml
- Moc ssania: 4000 Pa
- Czas działania: 200 min na jednym ładowaniu
- Aplikacja: Lefant (aplikacja producenta)
- Asystenci: Google i Alexa
- Wymiary: Przekątna 28 zm x 6.9cm wysokości
- Pobór mocy: Off/Standby Mode Power – Mniej niż 0.5W, Networked Standby Power – mniej niż 2.0W
- Zasilacz: 100-240V~ 50-60Hz 0.5A
- Znamionowe napięcie wyjściowe: 19V
Budowa odkurzacza Lefant F1
Od razu też widzimy gdzie znajduje się pojemnik na kurz, który jest umiejscowiony z góry. Na samym odkurzaczu mamy też dwa przyciski: jeden z nich to power, a drugi to timer. Te dwa przyciski przydadzą się przy parowaniu urządzenia z aplikacją.
Nie mamy radaru, przez co od razu wiemy, że nie zrobimy mapy, a odkurzacz będzie za każdym razem od nowa szukał drogi. Co mnie zaskoczyło, nie ma też szczotki głównej, a robot sprząta tylko i wyłącznie za pomocą dwóch szczotek bocznych.
Producent podaje w opisie urządzenia, że niby sprzęt ma czujnik krawędzi i spadku, ale sam nie zadziała. W instrukcji z kolei napisano, że powinniśmy coś położyć przy schodach, żeby odkurzacz nie spadł, a więc trzeba go pilnować.
Muszę przyznać, że odkurzacz jest dość mały i bez problemu wjedzie pod meble. Nie miał z tym żadnych problemów i spokojnie posprzątał przestrzeń pod szafkami.
Oprócz pojemnika na kurz nie mamy żadnego pojemnika na wodę, a to oznacza, że musimy samodzielnie namoczyć szmatkę i przyczepić ją do odkurzacza.
Aby stworzyć „wirtualną ścianę”, musimy obkleić wejście do pokoju magnetyczną taśmą, którą dostajemy w zestawie. To samo tyczy się każdego innego miejsca, do którego robot nie powinien wjechać. Trochę mi się to kojarzy z zabezpieczaniem domu, kiedy dziecko zaczyna chodzić i na przykład otwierać wszystkie szafki.
Aplikacja Lefant
Aplikacją, do której podłączamy odkurzacz Lefant F1, jest aplikacja producenta o tej samej nazwie dostępna zarówno na Androida, jak i iOS.
Przyznam, że miałam problem z parowaniem tego urządzenia, ale tutaj nie mogę mieć zarzutów w stronę producenta, bo możliwe, że był to problem z moim WiFi. Daję jednak znać, że coś może być na rzeczy.
Sama aplikacja jest dość przejrzysta. Powiedziałabym, że „podstawowa”. Na jej głównym ekranie widać:
- nazwę robota,
- informację, czy jest połączony (u mnie jest „connected”),
- stan naładowania baterii,
- ostatni czas działania wraz z datą,
- next task – to nasza zaplanowana czynność, którą robot ma wykonać,
- niebieski przycisk whole-area, który pozwala nam w prosty sposób uruchomić robota,
- messages – to wszelkiego rodzaju powiadomienia,
- mine – to nasze konto, dostęp do instrukcji oraz połączenie z obsługą klienta.
Ciekawsze rzeczy znajdziemy na drugim ekranie. Kiedy jesteśmy w „Home” wystarczy, że naciśniemy na strzałkę, którą widzimy obok robota w głównym ekranie. W ten sposób przejdziemy do kolejnej strony, na której są:
- status odkurzacza,
- informacje o naładowaniu baterii,
- czas pracy,
- informacje o tym, ile metrów kwadratowych wyczyścił,
- sposób pracy: całe mieszkanie (tak, jak ułożymy, lub tak, jak jemu się podoba), wzdłuż krawędzi/ścian, skupienie na danym miejscu,
- start,
- recharge – powrót odkurzacza do stacji,
- żółty przycisk zmieniający moc ssania,
- lookup – jeśli odkurzacz nam się zgubił i nie wiemy, gdzie jest, np. utknął pod kanapą, wystarczy, że naciśniemy ten przycisk, a Lefant F1 zacznie piszczeć, dzięki czemu szybko go znajdziemy,
- schedule to nasz plan sprzątania,
- control to pilot, dzięki któremu możemy sami sterować odkurzaczem,
- robot update – to tutaj sprawdzamy aktualizacje,
- ustawienia – czyli ponownie podstawowe informacje o naszym robocie.
To, co mi się podoba w tej aplikacji, to animacje. Kiedy robot sobie odkurza, możemy sprawdzić, jaką drogę przebył. Wtedy na ekranie mały robot będzie jeździł w ten sam sposób jak nasz Leafant F1, tylko o wiele szybciej niż w rzeczywistości. Tak samo jak będzie wracał do stacji dokującej czy też zacznie się ładować – wtedy też pokaże nam się animacja.
Lefant F1 na co dzień
Pomijam problemy, które miałam z połączeniem tego robota do aplikacji, bo to rzeczywiście mogła być wina mojego WiFi. Jeśli zaś chodzi o sprzątanie, przyznam, że robot całkiem dobrze czyści podłogi. Czy to jednak oznacza, że jest bez wad?
Nie, wręcz przeciwnie. Po pierwsze, mając na drodze przeszkodę typu stół czy krzesło, ciężko było mu to ominąć. Kilka razy jeździł w jednym i tym samym miejscu, próbując znaleźć właściwą drogę. Owszem, nie ma radaru, ale coś mi nie pasowało, gdy po pierwszym zderzeniu z przeszkodą nie potrafił jej wyminąć.
Po drugie, cały czas jeździł pod kątem. Zamiast jeździć prosto od ściany do ściany, on obierał sobie kurs po przekątnej pokoju, przez co wiele miejsc zostało ominiętych przy sprzątaniu, bo po prostu do nich nie dotarł. Dopiero później zrozumiałam, że to dlatego, że jego stacja dokująca była minimalnie przekrzywiona. Najlepiej by było ją w jakiś sposób przykleić do podłogi. Wystarczy, że robot delikatnie zmieni jej ustawienie przy ruszaniu lub parkowaniu i już będzie działał pod dziwnym kątem. Było to dla mnie lekko problematyczne.
Mopowanie to bardziej przecieranie podłogi niż mycie, ale nie ma chyba jeszcze odkurzacza, który by coś porządnie w ten sposób umył.
Podsumowanie Lefant F1
Odkurzacz sprząta i to całkiem przyzwoicie. Ma jednak swoje wady. Trzeba obkleić dom taśmą, trzeba go pilnować, żeby nie spadł i trzeba pamiętać, że stacja musi stać prosto, bo inaczej robot będzie wyczyniał dziwne rzeczy.
Podoba mi się to, że możemy go odnaleźć po dźwięku. W tym jest na pewno lepszy od Dramatycznego Joe, który gdy gdzieś utknie, to po prostu tam stoi do czasu, aż ktoś sobie o nim przypomni.
Podobają mi się też te animacje w aplikacji. Jest to taki ciekawy dodatek.