Czy VR przyjmie się w biznesie? Cały czas zadaję sobie to pytanie i sam siebie poprawiam, że powinienem się pytać kiedy, a nie czy. Podobnie było z komputerami, telefonami komórkowymi i paroma innymi technologiami. Wirtualna rzeczywistość będzie musiała zerwać z łatką „zabawki”, żeby realnie zaistnieć jako narzędzie kolaboracji, ale ja wierzę, że to się uda. 

W dzisiejszym artykule będę poruszać tematy biznesowe, więc jeśli spodziewaliście się recenzji jakiejś gry to muszę Was chwilowo rozczarować. Do tego też dojdziemy, ale na chwilę zatrzymajmy się w świecie korporacji, startupów, firm z branży publicznej, prywatnej, małych i dużych. Czyli takich, które mają wszelkiej maści spotkania. Czy spotkania w wirtualnej rzeczywistości zastąpią zwykłe spotkania „Teamsowe”? Moim zdaniem nie, ale mogą część z nich urozmaicić.

Nasze spotkania stały się wirtualne. To dobrze, czy źle?

Patrząc z perspektywy dzisiejszych czasów, warto sobie zadać pytanie – po co w ogóle mieć spotkanie VR’owe jeśli mamy spotkania Teamsowe. Muszę przyznać, że im dłużej tym myślę, tym więcej powodów przychodzi mi do głowy. Pandemia sprawiła, że spotkania wirtualne wystrzeliły w górę. Zaczęliśmy się masowo spotykać, zdzwaniać i rozmawiać siedząc po dwóch stronach komputera. Zarówno będąc tysiąc kilometrów od siebie, jak i dwa metry od siebie.

Z czasem jednak pojawia się trend zmęczenia spotkaniami wirtualnymi. Coraz mniej osób włącza kamery, wycisza się i nie uczestniczy aktywnie w spotkaniu. Wyobraźcie sobie sytuację, że w trakcie spotkania w sali konferencyjnej wyciągnęlibyście wiadro, szmatę i w trakcie przemówienia jednego z kolegów zaczęlibyście myć szyby w salce konferencyjnej. Abstrakcja prawda? A ile osób robiło tak w trakcie spotkania na Teams? No właśnie…

Spotkania wirtualne, te typowe, mają to do siebie, że mimo wszystko ciężko jest cały czas utrzymywać koncentrację. Dodatkowo, nie zawsze wyglądamy perfekcyjnie i to też jest powód, dla którego nie chcemy uruchamiać kamery. Brak makijażu, nieogolona twarz, piżama o 8 rano. Jak tutaj ma zatem pomóc VR?

Spotkanie wirtualne spotkaniu wirtualnemu nie równe

Spotkania wirtualne o których myślimy, gdy słyszymy to hasło to odpalenie laptopa, kamerki i odbywanie mimo wszystko statycznej rozmowy. Jeśli wszyscy mają włączone kamerki to jest tam jeszcze jakaś interakcja. A jeśli każdy tą kamerkę wyłączy to przemawiamy do czarnego ekranu, albo do dziwnego obrazu pełnego kółek z inicjałami.

Spotkanie wirtualne o którym dzisiaj będę pisać to spotkanie w świecie wirtualnym. Nie patrzymy się na ekran tylko jesteśmy w salce konferencyjnej, która znajduje się w biurowcu, gdzieś w górach, albo na rajskiej wyspie. Bez różnicy, w każdej chwili można zmienić otoczenie, jeśli się znudzi. Oczywiście jakość grafiki nie jest taka jak to co widzimy oczami w świecie rzeczywistym. To bardziej grafika z gry komputerowej sprzed kilku lat. Ale to się zmieni szybciej niż sądzimy.

Gdy myślę o spotkaniach wirtualnych to widzę tutaj rozwiązanie problemów świata wirtualnego, o których pisałem wcześniej. Przejdę przez nie wszystkie, a zacznę od końca, czyli tego, że nie chcemy uruchamiać kamery, bo na przykład źle wyglądamy. VR w tym aspekcie pomaga, bo to taki trochę instagram w Teamsach. Zawsze wyglądam tam perfekcyjnie.

Awatary nabrały lepszych barw

To czym poruszamy się w świecie VR to nasze avatary. Mogą być one bardziej bajkowe, albo bardziej realistyczne. W tą drugą stronę poszedł Vive co mi osobiście bardzo odpowiada. A ostatnia aktualizacja Vive Avatar sprawiła, że mój awatar wygląda już bardzo podobnie do mnie. Na tyle podobnie, że, gdy pojawię się w świecie wirtualnym – rozpoznacie, że to ja. Nie będzie potrzebny napis nad moją głową, bo mój awatar będzie miał moja twarz, moją posturę i moje ubrania.

A wszystko to będzie wyglądało idealnie. Koszula będzie wyprasowana, ja będę idealnie ogolony, a moja waga będzie wynosić tyle ile powinna, a nie tyle ile wynosi… Jak wielu z Was przestało pokazywać się na kamerkach dlatego, że waga podskoczyła i widać to na kamerze? Ja mogę mówić za siebie i przyznać się, że taki był jeden z efektów pandemii. Awatara to nie dotknęło…

Mając perfekcyjnego awatara możemy też stworzyć siebie takiego jakim chcemy. Dodać włosy (jak w moim przypadku), albo zmienić ich kolor jeśli tego chcemy. To jest jednak temat na inny artykuł, więc tutaj to utnę. Podsumuję tylko ten problem w taki sposób, że zawsze możemy być widoczni i w świecie wirtualnym nie będziemy nigdy przemawiać do pustego pomieszczenia. Każdy uczestnik spotkania będzie przed nami stał i miał jakąś postać. To, czy będzie wyglądać realistycznie, czy będziemy przemawiać przed armią klonów to inna sprawa. Ale nie będzie efektu Teamsów.

Vive Avatar

W tym miejscu napiszę tylko dwa słowa jak wygląda aktualnie tworzenie awatara w Vive Avatar, bo jest ono skrajnie proste i każdy czytający ten tekst może stworzyć swojego awatara w świecie Viveverse.

To co należy zrobić to ściągnąć aplikację i zrobić sobie zdjęcie (albo wykorzystać istniejące), aby oprogramowanie Vive zrobiło swoją pracę. Działa to zaskakująco dobrze, o ile mamy dobre zdjęcie. Pamiętajcie, żeby było to czysta głowa, czyli bez okularów, czy czapki bo wygląda to potem przedziwnie. Ważne jest też dobre oświetlenie.

Gdy już stworzy się nasz awatar (mocno podobny do nas) to możemy zmodyfikować mu ubranie, czy właśnie posturę. 2 minuty i mamy gotowego, foto realistycznego awatara, którym możemy się poruszać. Banalnie proste.

Czy w VR jest się bardziej skupionym?

Kiedy jesteście bardziej skupieni, gdy jedziecie w samochodzie jako pasażer, czy wtedy, gdy idziecie przez park? Dla mnie takie jest właśnie porównanie jednego typu spotkań wirtualnych z drugim. Będąc na „normalnym” spotkaniu wirtualnym jesteśmy widzami filmu. Czasem dzieje się trochę więcej, czasem mniej, ale przez większość czasu po prostu oglądamy ekran. Wchodząc do spotkania VR jesteśmy uczestnikami, tego filmu. Nie jest to film akcji, ale wymusza na nas więcej.

W świecie VR świat nas otacza. Nie mamy takiej sytuacji, że nasz rozmówca ciągle jest przed nami. Może zacząć mówić za nami i wtedy musimy się obrócić. Sami też możemy się poruszać. Możemy podejść do kogoś, żeby lepiej go lepiej usłyszeć, albo stanąć w innym miejscu, żeby widzieć prezentację pod innym kątem. Wszystko to sprawia, że jesteśmy w tym świecie i jesteśmy na tym mocno skupieni, a przez to, że jesteśmy mocno skupieni o wiele więcej wyciągamy z takich spotkań. Byłem tylko na kilku spotkaniach VR z prawdziwego zdarzenia, ale pamietam je prawie w całości. Coś niemożliwego do osiągnięcia na normalnym spotkaniu.

Czy w takim razie każde spotkanie powinno być wirtualne?

Dzisiaj? Zdecydowanie nie. Ta technologia raczkuje i na rynku mamy bardzo mało headsetów w stosunku np. do laptopów. Ale widzę duży potencjał w spotkania typu „WoW”. W spotkaniach, które mają sprawić, że osobom, które będą w nich uczestniczyć spadnie przysłowiowa szczęka. W prezentacjach produktów, nowych trailerów – tutaj spotkania wirtualne VR będą idealne.

Kto się emocjonuje aktualnymi konferencjami Apple? Porównując przepiękne pokazanie nowych MacBooków z prezentacją pierwszego iPhone – w większości wypadków wybierzemy Steve’a. Ale to nie jest tylko kwestia osobowości, ale też tego jak on to przedstawił. W świecie spotkań wirtualnych ciężko jest to powtórzyć, ale w świecie VR już nie. Dzięki modelom 3D możemy wgrać model naszego nowego produktu i mieć znacznie bardziej personalną relację z klientami, którym to pokazujemy niż poprzez ekran komputera.

Moment pokazania Vive Focus 3, gdy spod ziemi wyjechała ogromna płachta na której wyświetlono funkcje headsetu. Gdy widziałem z odległości 1 metra osoby odpowiedzialne za stworzenie tego headsetu i na końcu, gdy na środku pokoju pojawił się model Headsetu i mogłem go dokładnie obejrzeć. Takich prezentacji przyszłości oczekują i tutaj widzę początkowy moment rozwoju VR w tym segmencie biznesu.

A czy trzeba mieć koniecznie headset, żeby móc uczestniczyć swoim awatarem w takim spotkaniu? I czy świat VR musi się wykluczać z Teamsami? O tym w kolejnym artykule, a ja odkładam laptopa na którym napisałem ten tekst i wracam do świata VR 😉


Kompletnie zwariowany na punkcie smart. Jeśli tylko pojawi się coś nowego, to koniecznie musi to dostać w swoje ręce i przetestować. Lubi rozwiązania, które się sprawdzają, i nie znosi bezużytecznych gadżetów. Jego marzeniem jest zbudować najlepszy portal z obszaru smart w Polsce (a później na świecie i Marsie w 2025).

Polska grupa Smart Home by SmartMe

Polska grupa Xiaomi by SmartMe

Promocje SmartMe

Powiązane posty

Dodaj komentarz