Nie od dziś wiadomo, że ludzie z nietypowymi pasjami są odbierani różnie przez rodzinę, najbliższych i społeczeństwo. Wszakże wiadomo, że najciekawszymi hobby są: „podróże małe i duże”, „muzyka” (oczywiście słuchanie, bo do grania na czymś trzeba ruszyć tyłek) oraz Netflix i chill (tak macie mnie – korzystam z tindera). Prawda? Dziś przedstawię Wam swoje spostrzeżenia dotyczące reakcji na moją „smart pasję”. Czy moi najbliżsi ją akceptują? Przekonacie się w tym felietonie.

Na początku musicie wiedzieć o mnie jedną rzecz. Uwielbiam filmy Marvela. Iron Man jest jednym z moich ulubionych bohaterów. Zawsze z „oczami jak szklanka” patrzyłem, jak Tony Stark współpracuje z Jarvisem. Tak zrodziła się moja smart pasja. Nie lubię się nudzić, co oznacza, że staram się szukać wielu ciekawych zajęć. Zaczęło się od gry na gitarze, terrarystyki. brzuchomówstwa, iluzji, i „cyrkowego życia”. Można powiedzieć, że moi najbliżsi wiedzą, czego się po mnie spodziewać. A co z ludźmi, których dopiero poznałem? Większość reaguje w ten sam sposób. Najpierw jest to pełne zaciekawienie, a później powrót do rzeczywistości. Jak to wygląda ze smart pasją? Muszę przyznać, że jest troszkę inaczej. Swój wywód zacznę od najbliższej rodziny, a później przejdę do znajomych (co do ludzi, których dopiero poznaję – na pierwszych spotkaniach raczej o tym nie rozmawiam). Swoją smart pasję zacząłem od robotów sprzątających (najpierw chciałem kupić Roombę, ale później zdecydowałem się na Viomi v2 Pro)

To bez sensu

Kiedy opowiedziałem rodzicom o pomyśle, aby zakupić taki „wynalazek”, usłyszałem, że to nie ma sensu, że to źle sprząta, że za mały metraż mieszkania, że nie da rady z dywanami. Tak było do czasu kupienia rodzicom takiego sprzętu w prezencie. Okazało się, że robot wcale nie jest taki zły. Potrafi sprzątać lepiej i dokładniej, wjedzie tam, gdzie zwykły odkurzacz nie dosięgnie. Teraz cała rodzina ma odkurzacze – od mojego Viomi v2 pro po Roborocka i Xiaomi Mi Robot Vacuum Mop Pro. K

Kolejne osoby to moi najbliżsi przyjaciele. Od nich usłyszałem, że więcej problemów jest z rozłożeniem takiego robota, niż z samym sprzątaniem (tak, chodziło o roboty z systemem, jaki mają teraz kosiarki autonomiczne – czyli te, które granice wyznaczają sobie „po kablu”. W pracy również usłyszałem, że robot niedokładnie sprząta. Usłyszałem nawet od kogoś takie słowa: „ja to lubię sam sprzątać” (pozdrawiam kolegę z pracy!).

Kolejnym moim smart urządzeniem był głośnik od Google. Jeśli chodzi o rodziców, nie było większych problemów (Google Home Mini nie jest drogi. No i w końcu jest to głośnik). Wśród przyjaciół jego zakup także przeszedł bez większego echa. Wcześniej używałem już asystenta głosowego w telefonie, głównie wtedy,  jeździłem samochodem, więc nie było zaskoczenia. Kolejnym krokiem były smart przełączniki.  Reakcje były podobne: „Po co takie coś, jeśli można światło zapalić ręcznie, a nie głosowo…”. No właśnie. Moim celem jest zaprojektowanie mojego mieszkania w ten sposób, aby nie było widać, że jest to smart dom.  Światła nadal można zapalić manualnie dzięki włącznikom dotykowym od Q-touch (recenzję możecie zobaczyć tutaj).

Wszystko jest niewidoczne

W przeciwieństwie do smart żarówek i innych tego typu rozwiązań. Gdybym rodzinie i przyjaciołom nie powiedział, nawet by nie zauważyli, że jest to smart dom. Dobrym przykładem jest moja koleżanka ze studiów, którą zaprosiłem na kawę. Dokładnie na sam koniec spotkania pokazałem, co potrafi moje mieszkanie. Jej reakcja była bezcenna. „Ja się tego mieszkania boję” – wypowiedziane lekko żartobliwym tonem. No właśnie, ale czy wszyscy przekonali się do smart domu?

Raczej nie na tyle, aby wprowadzić więcej (lub jakiekolwiek) rozwiązań tego typu, jednak potrafią zauważyć zalety tych rozwiązań. Rodzice widzą zalety odkurzacza i kamery monitorującej. Znajomi zauważają pozytywy takie jak np. fakt, że mogę całym domem sterować z każdego miejsca na świecie, oraz oszczędności, które wynikają chociażby z ustawienia różnego typu „scen”. W pracy zaczynają interesować się asystentem Google (a zaczęło się od pokazania funkcji pogody w telefonie).

Często też rozmawiam ze znajomymi o moich planach rozwoju smart domu. Wtedy widzę zaciekawienie. Potrafią również doradzić, co warto by było dodać. Co ciekawe, często moi znajomi pytają się o radę dotyczącą różnych urządzeń ułatwiających życie. Jest to fajne uczucie, jednak tak jak z każdą pasją, tak i z tą musicie  zdobyć pewnego rodzaju wiedzę, aby nie wpaść na „ścianę”.

A jak jest z Wami?

Czy tak samo będzie z Wami? Jest duża szansa, że tak. Może też zarazicie swoją pasją  znajomych. Możliwe, iż miałem łatwiej przez moje nietypowe pasje. Na to nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Cokolwiek się nie stanie pamiętajcie. Smart pasja wciąga bez reszty. Zawsze będzie coś do poprawienia lub dodania. A wasi znajomi? Zaczną rozumieć wasze hobby, jeśli zaczniecie im o niej opowiadać i przedstawiać zalety tych rozwiązań. To jest klucz do zrozumienia.

A u Was jak najbliżsi reagowali na fakt, że Wasz dom „żyje”? Podzielcie się w komentarzach.


Paweł to bardzo pozytywna osoba, która skrywa nie jedną tajemnicę ? Uwielbia Google Home i wszystko co można z nim połączyć. Nie boi się wyrażać Swojej opinii, a jego celem jest tak zaprojektować smart dom, aby nie było tego widać. Z chęcią recenzuje zarówno produkty Smart Home jak i kamery – np. samochodowe.

Polska grupa Smart Home by SmartMe

Polska grupa Xiaomi by SmartMe

Promocje SmartMe

Powiązane posty

3 myśli na “Smart pasja a moje otoczenie – Felieton

  1. Michał Stankiewicz pisze:

    Zawsze, ale to zawsze jak ktoś odwiedzi mnie pierwszy raz, a ja zapalę światło Google Homem albo włączę kolumny jest „WOW”. Zaraz potem „Ej, a mogę też spróbować?” (chociaż niektórzy mówią, że nie znają angielskiego, ale są tacy którzy mimo to próbują i dobrze ?). Później, wiadomo – przyzwyczajają się.

    1. SmartMe pisze:

      I bardzo dobre podejście 😀

    2. Paweł Górka pisze:

      Szanuje 🙂

Dodaj komentarz