Jak mówi stary mem z PewDiePie „to ewoluuje, tylko do tyłu”. W ten sposób można już zacząć patrzeć na rozwój smartfonów. Konferencja, na której pokazano Samsung Galaxy S21 była w tym roku wyjątkowo wczesna, (tradycyjnie w marcu) co wg niektórych komentatorów ma wiele mówić o kiepskiej sprzedaży poprzedników. Samsung orze jak może by odeprzeć ataki chińskiej konkurencji, która ciągle depcze mu po piętach. Niedługo po prezentacji procesora Qualcom Snapdragon 888 Samsung prezentuje bodajże pierwsze flagowce z nowym chipem na pokładzie (obok Xiaomi). Żeby nie było tak słodko to nie u nas – my dostaniemy Exynosy, które mają już teraz nie odstawać prędkością i nie grzać się, ale nie uwierzę dopóki nie zobaczę.
Co Samsung pokazał?
Słuchawki Samsung Buds Pro poszły na pierwszy ogień, zaraz po trudnej do zrozumienia tradycyjnej przemowie koreańskiego prezesa mobilek Samsunga. Właściwie od czasów pierwszych słuchawek typu true wireless Samsunga. Mowa o modelu IconX, podobało mi się tam podejście Samsunga. Brak „ogonka” (niestety wiele słuchawek je posiada), ładowanie indukcyjne a w późniejszych modelach dalsze ciekawe pomysły. Model Buds Pro ma być takim opus magnum dla poprzedników. Na prezentacji wszystkie funkcje brzmią wspaniale, ale dopiero testy pokażą prawdę. Polska cena nawet przy tych zaletach brzmi źle… 999 zł. Oby Samsung Buds Pro dobrze radziły sobie z konkurencją na tej półce cenowej. Nie mniej Samsung jako jedyny producent co generację zmieniał diametralnie swoje słuchawki i widać, że chce zbliżyć się do ideału.
Samsung Galaxy S21 (+)
Ewolucja „do tyłu”, o której wspominam na początku, ujawnia się już w zapowiedziach nowego flagowca Galaxy S. Plastik zamiast szkła z tyłu zaprezentowanego Samsung Galaxy S21, a szkło Gorilla Victus tylko w wersji + i Ultra. Do niedawna coś takiego byłby nie do pomyślenia. Przecież Windows Phone’y Nokii i Microsoftu między innymi z powodu plastikowych obudów były na straconej pozycji. Tworzywo zwane „polycarbon” było wytrzymałe (jakoś pozwalało też na ładowanie indukcyjne) i nie miało cienia tandety, ale nie mogło mierzyć się z prawdziwym szkłem, a recenzenci byli bezlitośni. Teraz Samsung w swojej flagowej serii wraca do tego oklepanego pomysłu.
Ogólnie design wyspy aparatów, który przypomina trochę głowę cyborgów z retro komiksów jakoś tam się wyróżnia na rynku smartfonów, w którym było już chyba wszystko, Pomimo zastosowanych materiałów będzie to jakiś wyróżnik. Szybko się opatrzy jak wiele innych rozwiązań, które się opatrzyły i nie przeszkadzają w sprzedaży.
Dość dobry?
Nie czepiałbym się tych wyboru materiałów przez Samsunga gdyby nie ogólna nijakość. Tu naprawdę nic nie „błyszczy” – ot próba wciśnięcia „dość dobrego” telefonu, który będzie dobrze schodził u operatorów. Brak mi poczucia produktu kompletnego i premium – a w ramach zrzynki z Apple w pudle sam kabel. Rzeczy takie jak pulsometr (w moim S8 był), mini jack (to samo), OTG, słuchawki AKG wywalono już wcześniej. Ekran też pierwszy raz od lat jest płaski, ale to raczej zaleta. Ciekawe czy „Galaktyki” współpracują jeszcze z Gear VR bo o nim również od lat cicho, a był to jeden z najfajniejszych elementów „ekosystemu” Samsunga. O S21+ nie ma co wspominać – jest większa i pewnie będzie nieco lepiej działać na jednym ładowaniu – tyle. Ceny nowych Samsungów Galaxy S21, które zaczynają się od 3899 zł są w tym wypadku atrakcyjne? Miejmy nadzieję, że są to przynajmniej nie tak śliskie konstrukcje w porównaniu do mojego S10e, który spada z płaskich powierzchni od samego patrzenia.
Ładowarka? Wyprowadzić z Samsung Galaxy S21
Jak wspomniałem Samsung dołącza do Apple wraz z Xiaomi i nie daje w zestawie kostki ładowarki. Kiedyś Samsung przodował w technologiach ładowania – w czasie kiedy każdy lądował 5W Samsung przyspieszył i też jako jeden z pierwszych obok anomii wprowadził lądowanie indukcyjne. Teraz papuguje – Apple poniosło ewentualne koszty wizerunkowe wiec reszcie producentów łatwiej nawijać nam makaron na uszy. Swoją drogą, ciekawe co na to BBK Electronics które w swoich Oppo, OnePlusach i Realme oferuje najszybsze lądowanie z masywnymi kostkami? Pewnie tez ulegnie, ale jeszcze się przekonamy w dalszej części roku. Wywalanie kostek z pudełek to temat na zupełnie inną dyskusję – rynek załatwił tę przemianę. Czy na dobre, czy złe możemy zagłosować portfelami, ale pewnie koniec końców niedługo nikt nie będzie się dziwił, że kupuje „golasa”.
Plastik i prostota
Być może Samsung robi ucieczkę do przodu i seria Galaxy S ma będzie mieć coraz mniejsze znaczenie. Cała para w Ultra? Wszystko się miesza. Parę lat temu jeszcze były serie S i Note. Teraz mamy Superflagowce. Są super drogie i w nich pojawiają się największe „bajery”. To faktyczne flagowce – bo to co uznawaliśmy za flagowce miesza się z tzw. półką średnią. Mało kto się w tym wszystkim orientuje – łącznie z recenzentami. Uginają się pod trendem coraz większej palety modeli nawet najbardziej konsekwentni gracze. Nawet Apple wypuścił w 2020 aż 5 smarfonów. Być może formuła jaką znamy się wyczerpała… Z drugiej strony jest wiele dowodów ze można zrobić coś ciekawego (np. LG Wing). Pocieszające w tym jest jedynie to, że ciężko teraz pójść do salonu i dać się wpuścić w totalne maliny. Większość smartfonów jest zwyczajnie dość dobra do codziennych zastosowań. Ciężko jest jedynie jeśli chcemy dostać coś specjalnie „pod siebie” i z najlepszym możliwym stosunkiem cena/jakość.
Składaki
Czekamy na jakś przełom a Samsung myśli ze „składaki” będą tym przełomem i na jesiennej prezentacji okaże się co szykują w kwestii kolejnych Foldów albo linii „Z”. Niestety dopóki nie pojawi się na rynku „Fold dla ludu „– taki który można kupić w rozsądnym abonamencie i którego nie będzie można zarysować zwykłym paznokciem – to raczej o rewolucje ciężko.
To wszystko z Samsung Galaxy S21?
A co z VR? Z Dex? Co z Bixby? Głośnikiem w stylu bębna (słuch o nim zaginął)? Samsung to nierówny producent, robi masę świetnych produktów, a inne to dużo szumu z dziwnymi wyborami. Zabrzmię jak Dziaders, ale wydaje mi się, że Samsung S8-ką osiągnął szczyt. Urządzenie kompletne, kompaktowe, eleganckie, które do dziś sprawdzałoby się całkiem nieźle. Wystarczy porównać co w 2017 pokazało Apple. Czwartą wersję iPhone’a 6 zwaną „8” oraz X, który był kontrowersyjnym telefonem i o 1/3 droższym na start od S8.
Już teraz pierwsi oczarowani tegorocznymi „Galaktykami” będą mogli sprawdzić organoleptycznie na co poszły ich pieniądze.