Pamiętacie ten film, w którym grał Will Smith i w którym armia złych robotów chciała zniszczyć ludzkość, ale Will pod rękę z jedynym dobrym robotem ich powstrzymał? Wtedy ten film był abstrakcyjny, a przyszłość, którą kreował, wydawała się problemem naszych wnuków. No cóż, myliliśmy się.
Pytania natury etycznej typu, kogo samochód autonomiczny powinien ratować w sytuacji wypadku – kierowcę czy pieszego, możemy już sobie spokojnie zadawać. A co ze sztuczną inteligencją, która staje się szalonym potworem? Też już o tym słyszałem parę razy…
Widać więc, że rzeczywistość dogania fantazje filmowców i coś, co kiedyś wydawało się niemożliwe, dzisiaj jest trendy. Dla mnie jednym z takich punktów jest połączenie nas samych z technologią. Kiedy powiesz „cyborg”, to od razu widzisz półczłowieka, półmaszynę z wystającymi tu i ówdzie kablami. Po drugiej stronie stoją Androidy, czyli maszyny, które wyglądają jak zwykli ludzie. Albo Schwarzenegger. W każdym razie jedno z dwóch.
Zarówno pierwsza, jak i druga opcja wydaje się być trochę przerażająca. Ale dla mnie najbardziej zaskakująca jest produkcja pewnego rodzaju lalek, która rozwija się w gigantycznym tempie w regionach Azji. Trzeba przyznać, że znaleźli niekonwencjonalne zastosowanie…
W każdym razie, wszystko to wiąże się z bardzo silnym łączeniem człowieka i technologii i wydaje się być nadal bardzo odległe. Ale gdyby tak się zastanowić, czy to powoli już nie następuje?
Czy powoli staję się cyborgiem?
Nie wiem o sobie wszystkiego. Jasne, wiem, jak się nazywam, gdzie mieszkam, ale nie pamiętam całej rozpiski mojego kalendarza na ten rok. Moja rodzina też nie wszystko o mnie wie. Gdybym zapytał się teraz kogokolwiek z nich, jakie jest moje aktualne tętno, spojrzeliby na mnie jak na idiotę… Albo gdybym spytał się żony, ile dzisiaj zrobiłem kroków? Jej reakcja byłaby podobna, tylko że bardziej dosłowna.
Jest jednak coś, co wie o mnie prawie wszystko. Mój smartfon. A w parze z nim mój smartwatch i smartband. Z dużą łatwością można zacząć wyliczanie zagrożeń sytuacji, w której maszyny posiadają o ludziach informacje, ale wolę jednak teraz skupić się na tych jasnych stronach bycia cyborgiem.
Zacznę od smartwatcha. Kawałek technologii, który mam na nadgarstku. Dzięki niemu stałem się zdrowszą osobą. Po prostu zacząłem więcej ćwiczyć, żeby spełniać jego szalone wymagania! Potrzebuję motywacji, żeby dawać z siebie więcej. Szczególnie, jeśli mówimy o kwestiach związanych ze sportem. A on cały czas mnie ochrzania! „Wczoraj nie zamknąłeś żadnego kręgu, brawo”, „Jeszcze dasz radę zrobić minimalną ilość kroków na dzisiaj, jeśli tylko się ruszysz!”. I co? I działa! Chcę zamykać te kolejne kręgi, widzieć w kalendarzu, że ćwiczyłem w tym tygodniu 3 razy, a nie 0.
Mój smartwatch to też taki dyskretny kumpel. Kiedy jestem na spotkaniu i dostanę wiadomość, a trochę nieuprzejmie jest wyciągnąć telefon, to wystarczy jeden ruch nadgarstkiem i wszystko wiem. Umieszczono w nim cały komputer, cały Internet. Odblokowuję laptop, płacę w sklepie, słucham muzyki, rozmawiam – wszystko za pomocą mojej ręki.
Kolejnym sprzętem tego typu są smart słuchawki. Kiedyś służyły one wyłącznie do słuchania muzyki, ale ten okres już się skończył. Dzięki wbudowanemu asystentowi mogę do kogoś zadzwonić, uruchomić mapy, włączyć ulubiony podcast albo wydać polecenie mojemu smart domowi. Nie potrzebuję już rąk i nie muszę patrzeć się w ekran smartfona. To jest też prawdziwym zbawieniem w samochodzie, ponieważ mogę wykonywać różne czynności bez utraty skupienia.
Ostatnim elementem, o którym wspomnę, jest Upright Go. Mały prostokąt, który przyczepiam pomiędzy łopatkami i który pomaga mi się mniej garbić. Stary, dobry pajączek, ale wymyślony na nowo.
Smart urządzenia ratują życia
Wszystkie powyższe sytuacje pokazują, w jaki sposób różne smart gadżety ułatwiają życie. Zdarzają się jednak momenty, kiedy to nie ma znaczenia, kiedy następuje zagrożenie życia i tylko ratunek liczy się w danym momencie. Dlatego bardzo lubię czytać o historiach ludzi, których uratował smartwatch, i o tym, jak producenci dorzucają do niego kolejne funkcjonalności, które mogą w takim ratowaniu pomóc.
Wykrywanie arytmii serca, wykrywanie upadku, możliwość zrobienia EKG czy zadzwonienie na pogotowie, kiedy nie możemy sięgnąć po telefon, to tylko początek wielu pożytecznych funkcji, z których już teraz możemy korzystać dzięki naszym smart gadżetom. A nad kolejnymi funkcjami, takimi jak mierzeniem poziomu cukru czy ciśnienia we krwi, wiele firm aktualnie pracuje.
I moim zdaniem to właśnie z tego powodu, a nie ze względu na panującą modę, powinniśmy wybierać urządzenia typu smartwatch. Łączenie medycyny i technologii w naszym codziennym życiu będzie zmieniać świat na lepsze.
A co będzie za chwilę?
Jest to jednak tylko początek urządzeń elektronicznych, które możemy nosić. Kilka lat temu Google wyszedł z ideą, na którą było zdecydowanie za wcześnie. Mowa o Google Glass, okularach, które pozwalały na wykorzystanie technologii AR (ang. Aritifical Intelligence, czyli Rozszerzona Rzeczywistość) w praktyczny sposób. Można było na okularach zobaczyć drogę dojścia na dworzec albo sprawdzić wszystkie informacje na temat osoby stojącej aktualnie przed nami. Wtedy wywołało to wielkie poruszenie i świat odrzucił ten projekt, choć mam wrażenie, że dzisiaj podeszlibyśmy do tego zupełnie inaczej.
Innym projektem, któremu gorąco kibicuję, są inteligentne soczewki. Jedno mrugnięcie – nic się nie dzieje. Dwa mrugnięcia – włącza się zoom optyczny (przybliżenie do danego miejsca). Jest to coś, co bardzo by mi się przydało na ostatnim koncercie, na którym komuś się zapomniało włączyć telebimy.
Ciekawe, w jaką stronę to zmierza
Moim zdaniem to tylko początek rewolucji. Przecież już teraz słyszymy na przykład o egzoszkieletach dla żołnierzy, które wielokrotnie zwiększą ich siłę fizyczną. Możliwości są nieograniczone, a korzyści, które możemy dzięki temu osiągnąć, stale się powiększają. To dopiero pierwsze kroki, więc to zrozumiałe, że jeszcze będą niepewne, ale postęp ma to do siebie, że się nie zatrzymuje.
Kiedyś byłem zły, że jest już za późno na zwiedzanie świata i za wcześnie na zwiedzanie kosmosu. Jesteśmy jednak na przededniu innej rewolucji, technologicznej. Kiedy komputer wychodzi z kanciastej obudowy i staje się nieodzownym elementem naszego życia. Kiedy nie tylko Facebook może zbierać dane o nas, ale również możemy robić to my sami. Kiedy wiemy na swój temat znacznie więcej, niż moglibyśmy przypuszczać, i dzięki tej wiedzy możemy poprawić swoje życie – lepiej się wysypiać, lepiej ćwiczyć, wcześniej wykrywać choroby. To wszystko, dzięki małemu kawałkowi elektroniki, który jest przy nas.
A Wy co o tym sądzicie? Jesteście zwolennikami czy przeciwnikami rewolucji technologicznej? Dajcie znać w komentarzach, jaka jest Wasza opinia na ten temat.
Zdjęcie od Alex Knight na Unsplash
Niestety nie moje klimaty, post prosty zrozumiały.
Pozdrawiam Darriska
Niestety nie moje klimaty, post prosty zrozumiały.
Pozdrawiam Darriska