Tronsmart Spash 1. Test głośnika bezprzewodowego

W dzisiejszej recenzji – najnowsza propozycja z Shenzen. To głośnik bezprzewodowy Tronsmart Splash 1, a więc rozwinięcie poprzedniej propozycji tej firmy, czyli mniejszego i tańszego modelu Splash. Tronsmart specjalizuje się w urządzeniach audio, głównie słuchawkach typu true wireless, ale i w głośnikach.

Zawsze chciałem przetestować coś od Tronsmart. Choć w ich ofercie wybór słuchawek typu true wireless jest tak duży, że można się pogubić niczym w smartfonach od Xiaomi. Prawdopodobnie szczerą ofertę w tym segmencie ma jedynie QCY. W Polsce stosunkowo dobrymi opiniami na tym przeładowanym rynku TWS-ów charakteryzował się ich model Tronsmart Apollo Bold. Przy tym Bold należał „flagowych” modeli marki. Tyle dygresji.

Zawartość pudełka

Zaczynamy – a jakże – od zawartości pudełka, w którym otrzymujemy głośnik. Pudło jest niewielkie i estetyczne. Ma nieco za dużo „napaćkane” na przedzie, czyli znajduje się tam zbyt wiele informacji. Podoba mi się jednak wyróżnik marki Tronsmart, czyli część białego pudła pomalowane na jaskrawy fioletowo-niebieski kolor. Przypomina mi to odcień tworzywa obudowy jednego z moich smartfonów sprzed lat, czyli bardzo ciekawego Windows Phone HTC 8X. Oprócz samego głośnika i „papierologii” w pudełku znajdziemy krótki kabel USB-C do ładowania i kabel aux.

Zawartość opakowania

Budowa głośnika

Tronsmart Splash 1 jest wykonany z estetycznego i wytrzymałego tworzywa. Wymiary to zaledwie 112 x 112 x 54 mm. Z góry mamy osłonę głośnika, którą można spotkać w wielu podobnych sprzętach. Jest odporna na kontakt z wodą i ma przyjemną w dotyku materiałową fakturę. Na samym środku mamy logo producenta, a poniżej przyciski: głośniej (+), odtwarzanie, ciszej (-). Dół to twarde tworzywo wysokiej klasy z trzema gumowanymi podkładkami dla pewnego umiejscowienia głośnika na różnych powierzchniach. Są tu jeszcze widoczne z boku cztery diody LED sygnalizujące działanie urządzenia i stan naładowania baterii. Przyciski włącz/wyłącz, menu a także gruba zaślepka, za którą znajdują się wejścia USB-C i minijacka. Ogólną jakość wykonania oceniam na bardzo wysoki poziom.

Głośnik na posiadówki w plenerze

Zastosowanie podobnych sprzętów wygląda mniej więcej tak. Bierzesz ze sobą głośnik w teren i stawiasz go gdzieś np. na pomoście (IPX7 odporność na zachlapania, nieco ponad 200 g i Bluetooth 5.0) w trakcie kąpieli w jeziorze albo przy namiocie. W drodze na rowerze zawsze lepiej przecież mieć po prostu słuchawki, a już na miejscu podobny sprzęt może okazać się za słaby przy większej i bardziej rozgadanej grupie. Podobnie jak w przypadku innych sprzętów audio dziś różnice w jakości dźwięku mogą nie być znaczące. Liczy się marka i to, czy się z nią identyfikujemy. Czasem na pierwszym planie jest lans, gdy muza się gdzieś sączy, kiedy siedzisz z kolegami w plenerze. Gorzej, gdy muzyką z takiego głośnika „uszczęśliwia” się sąsiadów w komunikacji miejskiej… Just don’t, please.

Bateria

W moim teście bateria nie wytrzymywała pełnej doby, tak jak deklaruje producent, ale myślę że byłoby to możliwe przy połowie głośności. Realnym jest natomiast wynik 20 godzin, który jest i tak o wiele lepszy niż inne głośniki tej klasy i ceny. Ładowanie głośnika trwa około 2 godzin. Ładowanie mogłoby być krótsze, ale nie jest na szczęście zbyt częste. Głośnik nie posłuży jako powerbank dla innych urządzeń.

LED

Odpowiednią ilością kliknięć w przycisk Power i Menu można wywołać różne funkcje. Dla przykładu, aby wyłączyć siedmiokolorowe zmieniające się podświetlenie LED, trzeba kliknąć dwukrotnie w przycisk Power. Nie znalazłem opcji, jak wyłączyć je na stałe. Świecące diody mogą spodobać się młodszym użytkownikom tego sprzętu. Światło niejako rozbija też czerń odbudowy głośnika. Kolory są zawsze te same i w tej samej kolejności. Nie zależą też od muzyki, więc mogą się ewentualnie przydać nocą w plenerze, by nie nadepnąć na leżący z boku sprzęt.

Zawieszka

Poza gabarytami, tym, co bardzo podkreśla przenośność i mobilność Tronsmart Splash 1, jest również jego zawieszka. Głośnik ma na stałe przymocowany do obudowy powlekany sznurek regulowany kółkiem z logo producenta. Zawieszka się dobrze sprawdza na co dzień i nie przeszkadza, nawet jeśli nie używamy jej do wieszania przy pasku jadąc rowerem. Obawiam się jednak jej zerwania przy jakimś grubszym incydencie. Bez zawieszki Splash 1 przypominałby głośnik Google Home Mini, mimo że jest od niego nieco większy.

Jakość dźwięku

Najbardziej subtelna kwestia, ale najkrócej mówiąc: nie słyszałem nic na wyższym poziomie w tej klasie i cenie. Tronsmart chwali się swoim patentem o nazwie SoundPulse, który ma zapewniać lepszą wydajność i jakość brzmienia w stosunku do wymiarów urządzenia, ale to moc 15 watów i jakość przetworników robią swoje w kwestii głośności i wydajności. Na tym tle wspomniany Google Home Mini choć ma niezłą jakość, stoi o stopień niżej. Wyżej uplasowałbym wielokrotnie droższe i często nie tak kompaktowe głośniki JBL z membraną. Tronsmart Splash 1 natomiast mieści się w dłoni i po prostu dobrze wykonuje swoje zadanie. Sprawdzi się zarówno do uatrakcyjnienia spotkań w plenerze czy w domu, jak i do puszczenia cicho leniwej nuty, która będzie się sączyć gdzieś z boku. Jak wspomniałem, choć jest to głośnik mobilny, to nic nie szkodzi, by używać go w domu. Brak kabla będzie nawet zaletą, ponieważ czasem przydaje się przenieść go w to czy inne miejsce.

Podsumowanie

Przed rozeznaniem w rynku sugerowana cena to 39 euro (130-160 zł w Polsce) wydawała mi się dość wysoka. Najtańszy bezprzewodowy głośnik JBL kosztuje 120 zł, a ma jedynie 3W mocy, a na baterii działa według producenta 5 godzin. Porównywalny model od JBL kosztuje ponad 300 zł, w tym kontekście cena wygląda znacznie, znacznie lepiej. Właściwie nie znalazłem w jego lidze cenowej porównywalnego sprzętu, a to już bardzo ciekawe. Gdy wyjdziemy z porównaniem poza JBL, okazuje się, że co prawda są głośniki bezprzewodowe i odporne na zachlapania z większą mocą do tej ceny, ale żaden nie oferuje 24 godzin na jednym ładowaniu. Tronsmart Splash 1 wypada finalnie bardzo w porządku.

Specyfikacja: