Jesteśmy aktualnie w Wietnamie, a ja piszę do Was z urokliwej wyspy Con Son. Jest to prawdziwy raj na ziemi. Przepiękna dżungla, małpy, które nie chcą Was okraść, pełno miejsc do nurkowania. Po prostu idealnie. Pojawił się jednak mały problem – jak się dogadać, jeśli wszyscy  mówią tu wyłącznie po wietnamsku? O dziwo, pomógł Google. I to jak!

Podróżując po świecie, w większości miejsc porozumiewamy się po angielsku, po francusku czy hiszpańsku. Przeważnie w jednym z kilku bardzo popularnych języków. Zdarzy nam się też czasem korzystać z języka „improwizowanego”. Tu coś palcem wskażemy albo spróbujemy zagrać w kalambury z panią ze sklepiku. Jeśli jest to wyjątek zdarzający się raz na rok, nie ma problemu. Ale jeśli tak ma wyglądać codzienność, to może to być dość uciążliwe.

Jadąc do Wietnamu, trochę obawialiśmy się takiej sytuacji. Nie znamy wietnamskiego, nie umiemy się z nikim porozumieć i planowaliśmy odwiedzić tereny nie tylko miejskie, ale również różnego rodzaju wioski czy wyspy. Nastawiliśmy się zatem na język migowy i wyruszyliśmy w podróż.

Pierwsze dni mijały na używaniu języka angielskiego, pokazywaniu rzeczy palcem i sporadycznego używania Google Translator. Dogadywaliśmy się jako tako. Było tak jednak do czasu, aż z jedną z pań sprzedających bilety nie potrafiliśmy się dogadać co do tego, za ile jest bus i kiedy dokładnie odjeżdża. My swoje, ona swoje, a kolejka za nami rosła. W tym momencie ona wyjęła swój telefon, powiedziała coś do Google’a Translatora po wietnamsku i wręczyła nam go do ręki. Wszystko stało się jasne, wiedzieliśmy, co, gdzie jak i kompletnie odmieniliśmy swoją dalszą podróż.

Żeby mieć Google Translator z opcją rozmowy, potrzebujecie dobrej sieci. Tak się składa, że w Wietnamie jest wyśmienita sieć. W dżungli miałem lepszy zasięg niż u siebie na korytarzu. Tym samym, wraz z pakietem 90 GB mogłem go używać wszędzie. I używałem, żeby:

  • Zrobić zakupy.
  • Powiedzieć, że sok ma być bez lodu.
  • Spytać się, czy to moja stacja.
  • Kupić odpowiednie leki w Aptece.
  • Wypożyczyć skuter.
  • Potargować się o przejazd taksówką.

Dzięki opcji rozmowy mogłem prowadzić rozmowy z każdą osobą. Piśmienną lub nie – bo Tłumacz posiada opcję odczytywania słów. Czy zawsze było idealnie? Oczywiście, że nie. Czasem wspólnie próbowaliśmy tak wpisać w niego słowo, żeby je dobrze przetłumaczył. Bo jakoś nie chciało mi się uwierzyć, że pani w budzie ze street foodem tłumaczy mi, że w tej zupie jest kanapa zamiast wołowiny.

Inna mała wpadka to wyjście z apteki z całym naręczem gazy, chociaż chciałem kupić zwykły plaster – tylko opakowanie było opisane po wietnamsku i zabezpieczone przed otwarciem.

Ale w porównaniu do ilości spraw, które załatwiliśmy, to było praktycznie nic. Google kompletnie zmienił podróżowanie. Teraz możesz się porozumieć z każdym, wszędzie. A jeśli ja miałem pełne LTE, żeby pokazać na żywo małpę w środku dżungli, to zasięg nie powinien być problemem. I tak to powinno wyglądać. W pewnym momencie przełączyliśmy się z tłumaczeniem na polsko-wietnamskie, które nadal działało świetnie.

Jeśli więc obawiacie się, że nie powinniście gdzieś jechać, bo nie umiecie angielskiego – nie bójcie się. Po pierwsze, nie każdy musi nim pięknie władać. Po drugie, Google wam pomoże. Nawet jeśli będzie to zdanie:

Kawa bez lód z mleko skondensowane i dwa sok pomarańczowy z lód.

To i Wy, i obcokrajowcy się w tym połapiecie. O to przecież w tym chodzi.

Nic zatem nie pozostaje, jak zwiedzać świat i odkrywać jego najdalsze zakątki. Google ma pokaźną bazę języków, więc każdy znajdzie coś dla siebie. A my wracamy do zwiedzania Wietnamu – dalej jesteśmy nim zafascynowani!


Kompletnie zwariowany na punkcie smart. Jeśli tylko pojawi się coś nowego, to koniecznie musi to dostać w swoje ręce i przetestować. Lubi rozwiązania, które się sprawdzają, i nie znosi bezużytecznych gadżetów. Jego marzeniem jest zbudować najlepszy portal z obszaru smart w Polsce (a później na świecie i Marsie w 2025).

Polska grupa Smart Home by SmartMe

Polska grupa Xiaomi by SmartMe

Promocje SmartMe

2 myśli na “Ok Google, chcę się dogadać – czyli jak porozumiałem się w Wietnamie

Dodaj komentarz