No właśnie. Pamiętacie, czym jest VR? Wirtualna rzeczywistość? Gogle 3D? Ja trochę już zapomniałem, ale ostatnio udało mi się dorwać jeden egzemplarz okularów VR – spoiler alert: recenzja już wkrótce! Mając te gogle, odświeżyłem sobie pamięć, co to ten VR jest. W tym tekście chciałbym Wam też przypomnieć, o co tu chodzi, bo – jeżeli nie śledziliście tematu – prawdopodobnie sporo przegapiliście.
Mały disclaimer: ten tekst jest pewnego rodzaju wprowadzeniem w świat VR. Dla wszystkich Was, którzy patrzycie właśnie na swój własny prywatny headset, będzie to coś nudnego. Mimo wszystko zapraszam do czytania!
Rok 2020 prócz bycia po prostu ohydnym przedziałem czasu przyniósł nam wiele zmian. Dla części z Was być może było to, prócz całego tego zła, też coś dobrego, może w Waszym życiu prywatnym czy osobistym zdarzyło się coś fenomenalnego, jednak ogólnie kogo nie zapytać, usłyszymy, że rok 2020 to „była jakaś masakra”. Generalnie prócz wielu przykrości cała ta pandemia przytargała nam wiele zmian w dotychczasowym życiu, a jedną z ważniejszych chyba dla wszystkich był fakt, że zostaliśmy uziemieni, uwięzieni. Nie bez przyczyny jednym z popularniejszych słów minionych miesięcy jest ’lockdown’. Zamknięcie.
No więc, zamknęli nas w tych czterech ścianach. I co tu porabiać? Człowiek poleciałby gdzieś, pojechałby w Bieszczady, a tu trzeba siedzieć na swoich czterech… No, fatalnie. Może by książkę poczytać. Kot ma już dość tego głaskania. Co tu robić?
Widok powyżej to chyba ostatnio pewnego rodzaju standard. My, okno, przyklejony do szyby nos i rozkmina: „kiedy to się wszystko skończy?”. Ok, zakończmy na moment fatalizowanie. Musimy się jakoś ogarnąć. Poczytać książkę. Obejrzeć film. Skończyć wreszcie tego Cyberpunka. A może by tak przenieść się w jakąś inną rzeczywistość? Założyć magiczną czapkę i na moment wyrwać się z tego świata zamknięcia? Nah, nie ma takich czarów. A może są? Może… może po prostu warto założyć na chwilę gogle VR?
Co? No właśnie. Gogle VR. Wirtualna rzeczywistość. Odmienny świat. Pamiętacie takie czasy: szło się do kina, na wejściu rozdawali nam takie śmieszne czerwono-niebieski gogle pozwalające obejrzeć anaglificzny obraz (taki z przesunięciem, że jak patrzysz to niby rozmyte, a jak zakładasz gogle, to dzieje się magia i wszystko jest dookoła Ciebie?). Zakładaliśmy te okulary i rozkminialiśmy: „Taaak, fajne to, ale ile jeszcze czasu minie, zanim ta technologia się polepszy?”.
Ja te czasy pamiętam dość dobrze. Pamiętam pierwsze filmy, Avatar Camerona czy Oszukać Przeznaczenie, przedstawiane właśnie poprzez okulary 3D. Wtedy pół kina uchylało się przed lecącymi odłamkami czy podziwiało latające motylki na planecie Pandora. No, ok, a jaki to ma związek? Otóż, moi drodzy Czytelnicy, świat wirtualnej rzeczywistości od tego czasu eksplodował i odjechał niczym Kamil Stoch w ostatnim Turnieju Czterech Skoczni.
Pewnie każdy z Was przez te ostatnich parę lat miał okazję widzieć/słyszeć coś o goglach VR, być może miał je znajomy, widzieliście je w jakiejś galerii handlowej czy na wystawie sklepu, ale z jakiegoś powodu przegapiliście ten wątek albo nie byliście tym zainteresowani. No i tu muszę Wam powiedzieć, że to błąd, ogromny! Sam go popełniłem i żałuję, że tematem nie zainteresowałem się wcześniej, ale jednak też cieszę się, że wkraczam w niego teraz, na pełnej, jak Reksio w szynkę! A co w zasadzie przegapiłem? Już wyjaśniam!
Czym są gogle VR? Co ten dżentelmen powyżej ma na głowie?
Gogle VR, wirtualnej rzeczywistości, rozszerzające rzeczywistość to za oficjalną definicją pewnego rodzaju urządzenie, przypominające często trochę wybrakowany hełm lub opaskę, które zakładamy na głowę. Dostarcza osobny obraz do każdego oka, co w zestawieniu z odpowiednimi wizualnymi efektami i przesłanym przez soczewki obrazem powoduje stworzenie iluzji wirtualnej rzeczywistości. Wydawałoby się, że to niemożliwe, że tak się nie da, ale uwierzcie, dopóki tego nie założycie, nawet nie wiecie, jak łatwo oszukać nasz mózg. Przykłady poniżej.
Ale jeszcze co do technikaliów, zamieszczam poniżej taki krótki wykres w mowie Shakespeare’a, cobyście zerknęli, jak to wygląda, a jest naprawdę ciekawe. Poniżej załączony jest schemat, jak zostały zbudowane pierwsze gogle jednego z potentatów na rynku – firmy Oculus. Przedstawiają one dość dobitnie, jak wygląda sama technologia. Obecnie działa to w oparciu o podobne mechanizmy.
Po założeniu okularów najbliżej twarzy użytkownika (według powyższego schematu jest to element po lewej stronie) znajduje się zwykła, najzwyklejsza gąbka, która powoduje, że czasu spędzonego w goglach nie opłacimy np. dziwnymi odciskami na nosie czy czole. Następnie są soczewki i elementy regulujące odległość obrazu/rozstaw źrenic (bezpośrednio wpływa to na ostrość odbieranego obrazu). Kawałek dalej jest zatopiona płytka i wreszcie ochrona zewnętrzna całego headsetu. Oprogramowanie na komputerze/konsoli poprzez wygenerowanie sceny tworzy pewnego rodzaju wrażenie, swoistą panoramę dookoła nas. Całość jest związana ze wszelkiego rodzaju czujnikami: żyroskopami, czujnikami obrotu, kamerami, trackerami. Wszystko to powoduje, że nasz ruch głową jest „odwzorowany” na bieżąco, widzimy ten obrót w goglach i… no właśnie.
Mamy wrażenie, że jesteśmy tam, w tej innej rzeczywistości. Widzimy coś zupełnie innego. To dalej może dla Was dalej brzmieć obco. I generalnie po moich obserwacjach, opowieściach znajomych i obserwowaniu ich pierwszych kroków w świecie VR oraz zestawieniu tego z ich wypowiedziami, dopóki tego sami nie doświadczycie, w tej lub innej aplikacji czy grze, nie uwierzycie.
Jeszcze w kwestiach technicznych: częstotliwości odświeżanego obrazu, rozdzielczości obrazu przedstawianego na każdej z soczewek oku – to wszystko są ważne tematy, które bezpośrednio wpływają na doświadczenia użytkownika posiadającego gogle. Obecnie przy zakupie zestawów z nawet średniej półki jesteśmy już w stanie zatonąć w zupełnie innym, nowym dla nas, wirtualnym świecie. Tak niewiele potrzeba. Często do samego zestawu gogli dostajemy parę kontrolerów, która wyposażona jest w dodatkowe czujniki/trackery/elementy śledzące ruch użytkownika i uzupełniające odbiór oraz wrażenia z korzystania z samego VR.
Czy to działa? Jak to działa? Ktoś na to reaguje? Weź w ogóle…
Odpowiem – działa idealnie.
Na każdego. W każdym wieku.
Chciałem Wam w tym miejscu podrzucić wideo czy zdjęcia ekipy SmartMe, moich rodziców, siostrzeńców/dzieci, czyli osób w różnym przedziale wiekowym, które ulegały temu specyficznemu wrażeniu, ale odkryłem w serwisie YouTube na kanale VRScout świetne kilkuminutowe filmy prezentujące ten fenomen. Znajdują się na nim zarówno seniorzy, jak i najmłodsi. Całość podrzuciłem powyżej oraz poniżej. Jednak jako autor tego tekstu oraz tester/recenzent otrzymanego sprzętu chcę Wam powiedzieć jedno: to działa, działa bardzo dobrze i to naprawdę wręcz fenomenalnie drąży nasz umysł. Na moment znikamy z tego świata, pojawiamy się gdzie indziej. Czy tego właśnie nie chcieliśmy uzyskać w tym smutnym początku 2021?
Gogle VR już przetestowałem, używała ich też moja najbliższa rodzina, a także znajomi. I powiem Wam, doświadczenia tych wszystkich osób oraz mój osobisty odbiór tego, jak oni postrzegali tę rzeczywistość, to coś, czym chciałbym się z Wami podzielić. Wiele z opinii, które przedstawiali, odnajdziecie w załączonych powyżej/poniżej filmach YouTube, w wypowiedziach dzieci czy osób trochę starszych. Nie były to rzeczywiście nowe wnioski, ale były to często rzeczywiste wrażenia, opisy i zdania które są po prostu prawdziwe.
I tutaj też warto zwrócić uwagę na jedno. Sam złapałem się w posługiwaniu tą nomenklaturą i zauważyłem, że jest to pewnego rodzaju trend i chyba słuszny. Często w opisie VR padało pojęcie „doświadczenie”. Zestaw VR przekazuje nam pewne „doświadczenia” – danego obrazu, dźwięku, odczucia. I o ile na początku stwierdzałem, że operowanie tego typu nazewnictwem wiążę się trochę z jakimś abstrakcyjnym podejściem, tak rzeczywiście po pewnym czasie jestem fanem tego trendu. Rzeczywiście, stwierdzenie „grałem na goglach VR” to trochę niedopowiedzenie, ponieważ więcej ma to wspólnego rzeczywiście z doświadczaniem rzeczy. Jasne, dalej de facto „graliśmy”, ale te wrażenia, ich bogactwo i skala, fakt, że jesteśmy otoczeni grą/aplikacją/filmem, brak tego mitycznego proscenium przed nami, tylko wręcz otoczenie się nim dookoła na pewno nie mogą być uznane po prostu jako gra.
Przez okres świąteczny/noworoczny/ostatnie tygodnie byłem swoistego rodzaju akwizytorem, próbowałem podłapać jak najwięcej opinii i poglądów osób, które nigdy nie miały styczności z VR, tak aby ten tekst, jak i nadchodząca recenzja oraz pozostałe materiały były jak najbardziej dokładne. Pomimo tego, że instrukcje jak posługiwać się danymi goglami, co trzeba robić w danej grze czy jak złapać kontroler, wymawiałem sporo razy, to chyba dla mnie nie było większej frajdy niż doświadczanie tego, jak ludzie postrzegają nowy świat, każdy w ten sam, ale jednak unikalny dla siebie sposób.
Ok, co możemy tam w tych goglach zobaczyć?
Wszystko. Serio. To jest ten czar, to jest te parę lat ekspansji i rozwoju, o których mówiłem we wstępie. Zaczęliśmy od prostych prezentacji, filmów 360 stopni. Gdzie teraz jesteśmy? W zupełnie innym świecie. Zacznijmy od darmowych treści – chociażby fenomenalnego Google Eartha (link do video poniżej). Każdy z nas korzystał z Google Earth, sprawdzał swój dom, dom sąsiada, dom sąsiada z dzieciństwa, dom z zagranicy, ulubione miasto z wakacji, sanatorium w Juracie. Jasne. Każdy tam był, każdy to zna.
„I co, powiesz mi, że w VR to wygląda jakoś inaczej?”. Tak. Dokładnie. Nigdy nie zapomnę momentu, w którym odpaliliśmy po prostu zwykłe, najprostsze Google Earth VR. I kompletnie się utopiliśmy w tym świecie. Oglądaliśmy wszystko – od tego, gdzie każdy z nas mieszka, gdzie byliśmy na wakacjach, gdzie chcemy pojechać, gdzie nie chcemy pojechać, ale chcemy zobaczyć. W samej aplikacji mamy wrażenie, że unosimy się nad tymi wszystkimi przestrzeniami, jesteśmy tam i możemy podążyć w dowolnym kierunku, w dowolnej przestrzeni. Niesamowite wrażenie. Każdy używał tego w zupełnie inny sposób. Poniżej podrzucam Wam film z serwisu TanieLoty, który przedstawi Wam, jak to wygląda. Nie zapomnę jak prawie siedemdziesięcioletni rodzice po paru minutach oswajania się z systemem, fruwali dzielnie po Monachium w poszukiwaniu miejsc, które odwiedzili. Frajda malująca się na ich twarzach była niesamowita!
Ok, Google Earth, a coś poza tym? Niemożliwe, że tego aż tyle jest
Tak. Wszystko. Naprawdę. W świecie VR możesz obecnie zostać już każdym – od latającego widza w Google Earth VR, przez detektywa rozwiązującego sprawy morderstw, po superbohatera gaszącego pożary, Spider-Mana, Dartha Vadera, postacie z filmów czy bajek. Możemy przeżywać wydarzenia z historii, być świadkiem lotu Apollo 11 czy przeżyć ostatnie dni Pompejów. I to wszystko z poziomu salonu, kuchni czy jakiegokolwiek pomieszczenia, w którym odpalimy VR. Zakładacie gogle i jesteście tam, na miejscu, wewnątrz. Czy to służy tylko do gier? A, w życiu.
Obecnie VR rozwijany jest w każdej możliwej branży. Od gier, które stanowią jednak docelowy rynek, poprzez aplikacje edukacyjne, biurowe, związane z pracą, turystyką czy branżą fitness – tak, ćwiczenia w VR, to istnieje i ma się dobrze! Nie ma w zasadzie dziedziny życia, w której VR nie znalazłby zastosowania, a przez obecny rok oraz trwającą pandemię przeżywa swoisty renesans, wykazując coraz to nowsze rekordy, jeżeli chodzi o sprzedaż.
Fajnie, a co robi największe wrażenie?
Cóż, z okresu testów dostrzegam w zasadzie dwa sztandarowe tytuły. Jeden uniwersalny, będący rytuałem wstępu, czymś, co pokazywałem każdorazowo przy prezentacji headsetu – gra Richie’s Plank Experience. Założenia samej gry są dość proste. Po założeniu gogli znajdujemy się na chodniku przy dość ruchliwej ulicy, dookoła nas ruch uliczny, samochody, obrazki znane z codzienności. Za nami? Otwarte drzwi windy. Wsiadamy, wciskamy guzik, wyjeżdżamy na ostatnie piętro, drzwi otwierają się, a za nimi widzimy… przepaść. Gdzieś w dole majaczą ten sam chodnik, na którym staliśmy, te same samochody, które widzieliśmy. Słyszymy podmuch wiatru, widzimy przelatujący nieopodal helikopter. A pod nami, gdzieś przed tą przepaścią, jest deska. Najzwyklejsza, drewniana deska, skrzypiąca pod naporem wiatru. Cel tej gry? Po prostu wejść na deskę. Bez sensu, nie ma innych gier? Nawet nie wiecie, jak bardzo mózg w tym momencie szaleje. Z jednej strony jesteśmy w salonie, słyszymy głosy przyjaciół/najbliższych. Z drugiej strony, mózg wcale nie chce zrobić kroku na przód, bo przecież można spaść. Ale przecież jestem w salonie. Na pewno?
Ogromna frajda odczuwać to na własnej skórze. Dla mnie była nawet jeszcze większa, gdy patrzyłem, jak kolejne osoby mierzą się z tym wyzwaniem. Niektórzy od razu zdejmują gogle, niektórzy chwiejnym krokiem idą do przodu, ktoś prosi żeby go potrzymać za rękę, a jeszcze ktoś inny po prostu stwierdził „a co mi tam!” i dzielnie pomaszerował po desce. W tej samej grze, prócz motywu z przejściem po desce, jest jeszcze kilka minigier. W każdej z nich dostajemy do rąk miniaturowe silniki odrzutowe (jak u Iron Mana), za pomocą których latamy pomiędzy wieżowcami, ścigając się o najlepszy czas, gasząc pożar za pomocą gaśnicy czy broniąc miasta przed nadlatującymi rakietami. W tych grach nie jest nawet ważny sam cel, ale sam motyw lotu – kolejny raz można zmierzyć się z własnym błędnikiem, ponieważ w trakcie lotu doznajemy zupełnie innych odczuć. Chociaż największy sztos dzieje się przy zbliżaniu się do budynków czy lądowaniu na dachu danego wieżowca lub momencie, w którym czegoś nie ogarniemy i zaczynamy spadać. W takiej chwili każdemu zachwiały się nogi, a jedna osoba po prostu się wywróciła – siła sugestii jest ogromna.
Robi to tak niesamowite wrażenie, jest to takie doświadczenie, że większość znajomych kończyła ten krótki spacer, odkładając spocone kontrolery na bok, trzęsąc się po podwyższeniu adrenaliny.
Wiesz, nie lubię czegoś takiego, mam lęk wysokości. Jest coś bardziej statycznego?
Pewnie! Wspomniany już Google Earth VR. Apollo 11 Experience. Fruit Ninja. Beat Saber, Climb, I Expect You To Die. Filmy w YouTube VR, ba, nawet Netflix. Tytułów jest całe mnóstwo – opiszę to wkrótce w formie małego artykułu i przedstawię, na co warto zwracać uwagę i co jest obecnie „topem”.
A co rekomenduje autor?
Cóż, ograłem tego dość dużo i szczerze dla mnie największą frajdą okazały się gry symulacyjne. Samoloty, statki kosmiczne. A gra, którą zostawiłem na sam koniec, nie do końca wierząc w jej potencjał, zdobyła po prostu moje serce. Nie wiem, kto z Was jest fanem Gwiezdnych Wojen lub science fiction, ale strzałem w dziesiątkę było założenie gogli i odpalenie gry sprzed niedawna, czyli „Star Wars Squadrons”. W grze wcielamy się w rolę pilota myśliwca Imperium bądź Nowej Republiki i kierujemy kolejnymi statkami znanymi głównie z filmów czy seriali. Muzyka, wrażenia i wreszcie poczucie, że rzeczywiście jest się wewnątrz statku, latając miedzy ogromnymi krążownikami. Ale to było dobre.
Jeszcze inna pozycja, trochę bardziej przyziemna – „Medal of Honor: Above and Beyond”. Czasy drugiej wojny światowej, postać żołnierza zrzucanego na terytorium Francji, współpracującego z lokalnym ruchem oporu czy uczestniczącego w słynnym lądowaniu na plaży w Normandii. Pomimo tego, że człowiek nabywa pewną odporność na wrażenia w VR i z czasem przestaje reagować, ta gra potrafiła sprawić, że zapominało się na moment, gdzie się jest, i sprawiała, że wielki Tygrys, który nadjeżdża, stanowi jednak spore zagrożenie. Najbardziej pamiętna scena? Uczestniczyłem w zasadzce, w której wysadzali tory pod przejeżdżającym pociągiem. Wybuch spowodował wykolejenie się pociągu, a jeden z wagonów dosłownie przekoziołkował nade mną. Nie wiem dlaczego, po chwili zdałem sobie sprawę że siedzę skulony w swoim pokoju biurowym – mózg jednak wolał się uchylić przed nadlatującym kilkuset tonowym molochem niż zaryzykować zderzenie z nim. Naprawdę czad!
Czy ja to ogarnę? To nie tak, że potrzebuję jakiegoś komputera typu kombajn z logiem NASA, żeby to w ogóle ruszyło?
O, dobre pytanie. Warto tutaj na swój sposób oddzielić grubą kreską dwa tematy. Łatwość użycia gogli oraz poziom trudności ich konfiguracji oraz sprzęt, którego potrzebujemy. To wszystko zdecydowanie różni się to w zależności od oglądanego modelu.
Instalacja
Chyba najłatwiejszym wyborem są gogle stand-alone marki Oculus, np właśnie wspomniane Questy. I choć ten tekst nie jest reklamą tej firmy, to mimo wszystko trzeba docenić dość sporą zaletę tego typu, że urządzenia te są po prostu niezależne, odpalimy je bez komputera, po prostu załączamy i gramy. Gogle innych marek, które łączą się przez kabel zewnętrzny lub nawet bez kabla, ale poprzez adapter bezprzewodowy z oprogramowaniem na naszym PC wymagają już nieco więcej czasu, choć sam proces przebiega w prosty i bezbolesny sposób. Przykładowo, w przypadku marki HTC pobieramy odpowiednie oprogramowanie z ich strony, przechodzimy przez krótki proces instalacyjny i tyle.
Problemem jest jednak sama stacja, komputer, na którym to instalujemy – okulary angażują dość mocno kartę graficzną oraz procesor, wymagane są zatem jakieś minimalne specyfikacje w postaci karty o odpowiedniej mocy obliczeniowej czy procesora, które pozwolą nam zapewnić płynną rozgrywkę (to ma ogromne znaczenie). Np. w przypadku HTC Vive pobawimy się już na komputerze z procesorem minimum i5-4590 czy AMD FX 8350, kartą graficzną GTX 1060 czy AMD Radeon R9480 i pamięcią 4 GB RAM, chociaż zaleca się przynajmniej 8. Są to wymagania podane przez HTC i warto tutaj dodać, że testy sprzętu, które prowadziłem, były wykonywane na komputerze testowym z GTX 970 głównie po to, żeby zobaczyć, czy to ruszy na czymś wiekowym. Tak więc naprawdę można próbować odpalić to na sprzęcie nieco starszym, choć będzie to odczuwalne.
Użytkowanie
W tym względzie większość gogli wypada po prostu dobrze. I Questy 2, i HTC Vive posiadają prostą ergonomię, łatwość użycia i intuicyjną kontrolę. Można się pewnie przyczepić do kilku aspektów, ale przykładowo dla osób w wieku 70+ operowanie headsetem HTC Vive w Google Earth, w którym każdy z kontrolerów wykonuje trochę inne rzeczy, było na tyle proste, że po paru minutach osoby nie miały trudności z przemieszczaniem się, przybliżaniem czy wyszukiwaniem nowego terytorium. Myślę, że tego typu testy są dość dobrym świadectwem. Jeżeli osoby niezwiązane z technologią tak szybko to „łapią”, to co dopiero ludzie, którzy z światem technologii mają nieco większy związek?
Ej, no, same plusy, a czy są jakieś wady tego wszystkiego? Jest to bezpieczne?
Niestety są. Lista jest nawet długa. Na początek najważniejsze. Gogle VR są urządzeniami bezpiecznymi, ale trzeba do nich podchodzić z rozsądkiem i pewnego rodzaju zrozumieniem tego, co robimy. Jak to w życiu.
Podczas pierwszej rozgrywki zostajemy poproszeni o stworzenie/obrysowanie kontrolerem wirtualnej granicy, takiego kółka dookoła nas, które stanowić będzie obszar rozgrywki. Wkroczenie lub zbliżenie się w ten obszar spowoduje wydanie dźwięku lub wręcz przełączenie obrazu albo jego wyłączenie. alarm, który ma nas ostrzec, że zaraz grzmotniemy ręką w ścianę albo wejdziemy w stolik. Jest to dość dobry system, który warto respektować i nie oszukiwać, szczególnie jeżeli zaczynamy naszą przygodę z VR. Same użytkowanie VR, pomijając aspekty związane z ruchem, jest jak juz wspomniałem – bezpieczne. Ale jakie są wady?
fizyczne kontuzje
Mając na uwadze powyższe, w goglach często możemy zostać skontuzjowani. Jak? Nie dlatego, że ktoś nas postrzeli w grze. Dlatego, że unikając tego strzału, wykonamy unik. I choć przykucnięcie lub gwałtowny ruch w grze spowoduje uzyskanie zamierzonego efektu, nie zapominajmy, że w rzeczywistości nagły ruch w danym kierunku, może po prostu spowodować zderzenie ręki ze ścianą czy wręcz wejście w jakiś mebel. Stąd podkreśla się, żeby przestrzeń do gry była odpowiednio duża oraz warto korzystać z elementów takich jak właśnie wspomniana granica obszaru rozgrywki.
problemy z błędnikiem / lokalizacją względem przestrzeni
Przede wszystkim wszystko to co stanowi zaletę do tej pory – immersja, oszukiwanie błędnika gdzie jesteśmy, to co nam towarzyszy w grach w których jest ruch, gdzie latamy, pływamy, stoimy na szczycie wieżowca – to może być ogromną zaletą, ale niestety też czasami bywa wadą. I choć podczas przeprowadzanych testów, tylko w jednej grze musieliśmy rzeczywiście na chwile przerwać z powodu zawrotów głowy – to warto jednak też o tym wspomnieć. Bo rzeczywiście, czasami przy grach stawiających uwagę na ruch i dynamizm, możemy mieć pewnego rodzaju problem. Przykładowo – jakaś prosta gra gdzie poruszamy się postacią. Ruch postaci wykonujemy joystickiem z poziomu kontrolera, idziemy w kierunku w którym trzymamy głowę, ciało stoi jednak odwrócone w inną stronę. Dostajemy w zasadzie trzy sprzeczne sygnały, co do naszej pozycji ( ciało, głowa plus to co widzimy ). Łatwo się do tego przyzwyczaić, ale czasami to powoduje, że czujemy się trochę niepewnie.
oczy, czas trwania sesji
No właśnie, to są w końcu gogle, okulary. Zatem używamy dość mocno naszych oczu, dość szczególnie ważnego narządu naszego ciała. I niestety, wzrok czasami potrafi się dość mocno męczyć, zatem trzeba sobie rozrywkę VR odpowiednio dawkować, aby nie przeciążyć się trochę fizycznie i… psychicznie. Moja najdłuższa sesja w goglach VR trwała eksperymentalnie ponad 3h non-stop i rzeczywiście, po takim czasie potrzebowałem chwili, żeby dojść do siebie.
psychika, percepcja, realizm
To są kolejne rzeczy niosące pewnego rodzaju zagrożenie. Obrazy które postrzegamy często są realne, nie ma tam może fotorealizmu, ale perspektywa, zaawansowana grafika i odbiór robią swoje. Do tego dźwięk. To wszystko niesie pewnego rodzaju zagrożenie – przykładowo, wspomniana już tutaj gra gdzie stąpamy po desce – część z osób które grały, w przeciągu 30 sekund dostawały takiego rollercoastera emocji, że oddawały kontrolery oblane wręcz potem, trzęsły im się ręcei chwilę dochodzili do siebie – po prostu, ten obraz dość mocno działa. Oczywiście, tak tylko wyglądają początki, łatwo się do tego przyzwyczaić ale – to jednak tak wygląda. Innym sztandarowym przykładem jest gra w której wcielamy się w bramkarza w meczu piłki nożnej. Jest to jedyna aplikacja którą musiałem usunąć i nie pokazywać jej nikomu, z tego względu, że poziom wkręcenia się był zbyt duży. Co się dzieje w grze? Cóż, jesteśmy przy bramce, na stadionie, dookoła trybuny, oświetlona murawa, tłumy skandujące okrzyki mające wesprzeć nas lub strzelających piłkarzy. Przed nami – piłka oraz linia piłkarzy wykonujących rzuty karne które my mamy obronić. Z jednej strony pamiętamy – jesteśmy w salonie, nie na stadionie. Ale po strzale piłki, kiedy leci ona w kąt bramki, każdy chce się wyrwać, wybić tą piłkę. Tutaj jedna osoba zderzyła się ze stołem po dość mocnym susie, ktoś inny uderzył ręką w sufit przy wyskoczeniu w górę. Cóż, to naprawdę działa.
użycie – teoria vs praktyka
Może nazwa brzmi dość tajemniczo, ale warto tutaj pochylić się nad jednym tematem. Czasem gogle potrafią się przyciąć – z różnych powodów. Niektóre potrzebują jasno oświetlonego pomieszczenia,bo inaczej będą się gubić w przestrzeni ze względu na to, że kamery „nie widzą” gdzie są, inne trochę dziwnie rozumieją kwestie związane z obszarem gry, jeszcze inne czasem mają „zły dzień” i trzeba je zrestartować. Zdarza się.
Jest to skończony, zamknięty zbiór problemów, których poznanie zajmuję chwilę i reakcja oraz ich późniejsze rozwiązanie zajmuje moment. Mimo wszystko – one są, w różnej postaci. Tu jest kolejny problem – musimy się uzbroić czasem w cierpliwość. Jeżeli wykażemy pewnego rodzaju tolerancję na to, że raz na jakiś czas gogle będziemy musieli przekalibrować, coś gdzieś przestawić albo zmienić – ok. Jeżeli jesteśmy jednak mało odporni na takie małe przygody techniczne, to możemy dość nerwowo zareagować.
ukryte koszta
No, niestety. Prócz całej gamy darmowych aplikacji i gier, musimy liczyć się też z tym, że najnowsze produkcje, szczególnie te przeznaczone tylko dla systemów VR, będą nas trochę kosztować, ponieważ musimy je najzwyczajniej w świecie kupić. Ceny takich gier są różne, od 14,99 USD do trochę większych kwot.
A co na ten temat mówi nauka?
Jeżeli zerknąć na naukowe aspekty gogli VR, warto tutaj odwołać się do badać UCLA z 2014 ( tak, Ci słynni amerykańscy naukowcy ) oraz późniejszych badań dot. wpływu VR na m.in. edukację czy inne dziedziny życia ( np. edukacja poprzez VR potrafi odnosić nieco więcej sukcesu ze względu na reakcję i dodatkowe bodźce ). Obecnie wiadomo już, że mózg reaguje zupełnie inaczej na świat wirtualnej rzeczywistości niż świat prawdziwego otoczenia, choć nie do końca wiadomo dlaczego tak się dzieje. Odsyłam Was tutaj do filmiku będącego krótkim podsumowaniem obecnych badań.
Również, jako podsumowanie tej sekcji – bardzo ciekawy artykuł dot badań nt. VR i oddziaływania na nasz mózgu – link – verizon.com – does our brain change in VR
Reasumując – VR jest bezpieczny. I jest przyszłością. Cytujac zdanie z filmu – w latach 70-80 obawiano się wpływu telewizji, w latach 90 komputera, w latach 2000+ obawialiśmy się wpływu internetu. Obecnie obawiamy się VR. Czy warto się tego obawiać? Nie, ale warto ten wpływ zbadać i zrozumieć.
Ok, ok, dobra, chcę to, przekonałeś mnie. Ile to kosztuje?
Oj. Oj Oj.
Tutaj niestety mierzymy się z najważniejszym przeciwnikiem całego ekosystemu VR – portfelem. Niestety – pomimo rozwoju technologii i kilku lat kiedy VR na rynku zdążył się dość mocno wbić, ugruntować pozycję i zająć poszczególne nisze, pokazać firmy które się tym zajmują lepiej, które gorzej – to niestety kwestie kosztów dalej są dla przeciętnego domowego budżetu bezlitosne.
Jasne, być może, jak w tym momencie wpiszecie w jakimś serwisie hasło „gogle VR” znajdziecie pozycje za 30-50-100-200 PLN – to prawdopodobnie będziemy mówić o goglach typu cardboard (prosta konstrukcja zrobiona z tektury) lub podobnych prostych rozwiązaniach które polegają na użytkowaniu naszego telefonu jako „źródła” obrazu. W tym tekście – i recenzji – skupimy się jednak na topowych pozycjach rynku VR, na tym co śmiało możemy Wam polecić i co zapewni Wam najlepszy odbiór wirtualnej rzeczywistości.
No ale ile ten najlepszy odbiór kosztuje?
Cóż, patrząc na brand nówki-nieśmigane zestawy, musimy niestety liczyć się z wydatkiem – dla PC – przynajmniej powyżej 1500 PLN. W dość niskiej cenie, jednym z lepszych rozwiązań i typoszeregów rozwijanych gogli VR dla urządzeń PC są gogle Oculus Quest 2, które premierę miały stosunkowo niedawno. Za ten zestaw gogli VR wraz z kontrolerami zapłacimy ok. 2000 PLN. Jedną z większych zalet tego zestawu jest fakt, że urządzenie jest stosunkowo młode, Oculus, a w zasadzie Facebook który wykupił firmę Oculus parę lat temu, postawił mocno na rozwój tej marki, a ostatnio tego konkretnego modelu ( Quest 2 ) wycofując się troszeczkę z wsparcia modeli poprzednich, zatem wybór Quest 2 jest pewnego rodzaju pewnością, że po zakupie nie zostaniemy wystrugani na większą kwotę, a sam produkt będzie rozwijany. Questy 2 oferują nam jedną z bardziej przyzwoitych rozdzielczości oraz częstotliwości odświeżania na rynku, dobrą ergonomię oraz – co stanowi największą zaletę – out of the box są obsługiwane bez kabla zewnętrznego. Być może dla Was nie będzie to miało znaczenia, jednak pewnego rodzaju imersja w tym momencie jest zupełnie inna, zwiększona. Brak kabla łączącego okulary z PC to obecnie jeden z ważniejszych ficzerów/zalet danego headseta. Do tego oczywiście możemy dokupić kabel Oculus Link, który podłączamy do PC i urządzenie staje się kompatybilne z częścią tytułów predestynowanych tylko na urządzenia PC.
Coś poza tym? Powyżej Oculusa cenowo mamy rozwiązania firmy HTC (gogle Vive oraz Vive Cosmos) czy też gogle firmy Valve – model Index. Cena headsetów HTC czy Valve oscyluje od 3 do 5 tys złotych, co stanowi pewnego rodzaju większą barierę zaporową i trochę też definiuje rynek, z drugiej strony urządzenia te oferują trochę wyższą jakość zabawy, większą rozdzielczość, kąt widzenia, czułość śledzenia użytkownika czy sposób w jaki jesteśmy śledzeni ( kamery, czujniki, zewnętrzne stacje ).
Nie wiem czy mi się to spodoba, głupio tak tyle $$$ wywalić w kosmos, nie lubię kotów ani VR w worku, co mogę zrobić?
Cóż, rozwiązań jest sporo, niestety na tą chwilę przez panujące warunki epidemiczne i obostrzenia są one w pewien sposób ograniczone, ale znajdziemy jednak jakąś zadowalającą opcję. W internecie czy stacjonarnie znajdziemy firmy które wypożyczają taki sprzęt do domu na dany okres czasu, za opłatą. Podobnego rodzaju rozwiązaniem jest odwiedzenie jednego z salonów VR, których powstało w Polsce już trochę, które dysponują sprzętem nie tylko z najwyższej półki, ale także posiadają całkiem inne, dodatkowe gadżety poprawiające immersję, specjalne fotele, symulatory lotni – musimy jednak liczyć się z tym, że takie obiekty obecnie w skutek restrykcji pozostają zamknięte
Najłatwiej na pewno będzie nam pożyczyć sprzęt od kogoś znajomego. A jeżeli chcemy jednak coś kupić? Po przejrzeniu wszystkich ofert, na sam początek, najsensowniej w świat VR będzie nam wskoczyć poprzez gogle Oculusa, możemy też poszukać jakiegoś używanego headsetu w trochę niższych cenach. Mając już pewną opinie wyrobiona na ten temat, możemy dalej brnąć w ten świat szukając już nieco lepszego sprzętu – jak np HTC, Valve czy HP Reverb – choć warto tu podkreślić po raz kolejny – w przypadku gogli często cena nie definiuje jakości, warto rozważyć wiele towarzyszących aspektów – w serwisie pojawi się jeszcze małe zestawienie obecnych marek gogli VR, ich plusy oraz minusy ).
chcę zaryzykować i kupić – na co zwracać uwagę?
Kryterium nr 1 – cena.
Kryterium nr 2 – chcemy mieć stand-alone, gogle które zabieramy do plecaka i jedziemy z nimi w świat, czy może jednak coś co wymaga połączenia kablem, ale jakość jest trochę inna i trochę inaczej to śmiga?
Kryterium nr 3 – rodzielczość ekranu, odświeżanie obrazu – ogromny wpływ na immersję, im więcej tym lepiej ale też potrzebujemy potężniejszego sprzętu do obsługi ( w przypadku gogli PC ).
Kryterium nr 4 – ekosystem – każdy z producentów stworzył swoje małe platformy do zakupu aplikacji i zarządzania wirtualną treścią – są plusy i minusy.
Kryterium nr 5 – łatwość instalacji – tutaj warto zerknąć na recenzje dostępne chociażby w serwisie YouTube – tam najszybciej zobaczymy jak to wszystko wygląda i czy nam się to spodoba
Kryterium nr 6 – problemy dodatkowe. Np. Oculus Quest 2 przy rejestracji wymaga połączenia z kontem na Facebooku. Jest to przedmiotem dość dużych kontrowersji, szczególnie w świetle wszystkich afer dot. prywatności ( patrz: Cambridge Analytica ) czy ogólnego zachowania giganta. Czy mamy się czego bać? To zależy. Nie wiem czy słowo ” bać się ” tu pasuje, ale rzeczywiście, fakty są takie, iż dużo osób rezygnuje z kuszącego systemu Oculus, właśnie przez ten jeden aspekt.
Tutaj artykuł na ten temat – theverge.com – Facebook is making Oculus’ worst feature unavoidable
Inne gogle z kolei potrzebują trochę sprawniejszego komputera niż definiują wymagania minimalne. Inne się przytną w losowym momencie. A przy innych wkurza nas kabel czy sposób w którym gogle leżą na głowie.
Te wszystkie powyższe aspekty warto porządnie zbadać i prześledzić fora, polskie oraz – szczególnie polecam tutaj – zagraniczne, gdzie właściciele headsetów często debatują nad sprzętem. Mimo wszystko, obecnie nie ma tak dużo modeli gogli VR, więc te najważniejsze które istnieją na rynku zostały wielokrotnie przegadane, opisane i ich problemy są znane. Można też postąpić jak jeden ze znajomych, który po kilkugodzinnej zabawie zestawem VR u nas, powrócił do domu i po jednym dniu stwierdził, że właśnie oczekuje na to, aż dojadą do niego jego własne gogle – kompletnie nie spodziewał się ile w tym frajdy.
Przyszłosć jest tutaj. Albo będzie, zaraz.
W jednym z filmów który znajdziecie powyżej, w sekcji komentarzy, jeden z komentujących napisał – what a time to be alive. I trochę tak jest – co za niesamowite czasy w których obecnie żyjemy. Pomimo ogromnych niepewności, trudności, pandemicznej rzeczywistości – mamy niesamowite szczęście być i doświadczać kolejnych przełomów technologicznych, m.in. w aspekcie właśnie wirtualnej rzeczywistości.
a co jeżeli świat zmieni się w rzeczywistość z Black Mirror?
Dla tych co jeszcze nie widzieli – polecam – serial w serwisie Netflix, Black Mirror, przedstawiający przyszłość i zagrożenia technologii którymi już dysponujemy, a które być może się rozwiną i przepoczwarzą w sytuacje znane z fabuły niektórych odcinków. Czy ludzkość zatraci się całkowicie w wirtualnej rzeczywistości? Czy rozwój tej technologii, zwiększenie jej dostępności, zmniejszenie wymagań spowoduje, że część z nas przestawi się na świat wirtualny, bo tam będzie łatwiej? Lepiej? Są to rzeczywiście ważne pytania, przecież jeszcze 20 lat temu nikt by nie podejrzewał tego w jakim miejscu technologia będzie wyglądać dzisiaj.
Głęboko wierzę w naukę i rozwój, natomiast wierzę też w odpowiedzialność i rozsądek – oraz fakt, że rozwój świata VR w dużej mierze pomoże i będzie stanowił pewnego rodzaju remedium, lekarstwo na niektóre problemy oraz przyniesie zdecydowanie więcej zalet niż wad. Musimy jednak uważać i być świadomi pewnych zagrożeń, właśnie jako użytkownicy. Już teraz dość mocno bada się wpływ headsetów VR chociażby w szpitalach – link tutaj – Top 10 Lessons Learned Using Virtual Reality in Hospitalized Patients
Być może jest to klucz – do teraźniejszości oraz przyszłości zarazem. A jaka jest ta przyszlość? To się tylko okaże, wielu próbuje przewidywać, tak jak kilkanaście lat temu wielu próbowało zrozumieć gdzie postępująca komputeryzacja oraz rozwój internetu nas doprowadzą. Zostawiam Was z dość ciekawym artykułem w serwisie Forbes – to tyle z mojej strony – The Future of Virtual Reality.
Podsumowanie
Cóż, drogi czytelniku – dzięki jeżeli dotarłeś aż tutaj. W tym miejscu chciałbym zakończyć i zaprosić zarazem do kolejnych tekstów.
W planach już wkrótce dostępna będzie recenzja headsetu firmy HTC który dostaliśmy do testów i który wprowadził naszą redakcję w świat VR. Dodatkowo, wkrótce postaramy się zamieścić krótką ściągawkę tytułów aplikacji i gier VR które sprawdziliśmy i które wg nas warto Wam polecić. Może Wy macie swoje ulubione i będziecie tam mogli się z nimi podzielić?
Jako ostatni aspekt, będziemy chcieli pokazać Wam także krótkie zestawienie obecnych zestawów wraz z planami na przyszłość poszczególnych wydawców. Zapraszamy już wkrótce!