Zamel – tę firmę kojarzę od dzieciństwa. Zawsze wiedziałem, że robi ona coś elektrycznego, jakieś elementy i części tworzące większą całość. Chciałem jednak upewnić się i sprawdziłem historię firmy Zamel. Potwierdziło się: gdy zaczynała funkcjonować, ja byłem jeszcze dzieckiem. Dowiedziałem się też, że lokalizacja firmy to… Pszczyna. A ja bardzo lubię testować rzeczy, które nie są chińskie, a nasze rodzime. I stąd właśnie recenzja najnowszego licznika energii Zamel MEM-21.
Zamel to polska firma, która rozpoczęła swoją działalność w 1989 roku w branży elektrotechnicznej. Z jej strony internetowej można dowiedzieć się, że Zamel ma już ponad 5000 produktów, a jak na polską firmę to całkiem sporo. Ja odniosę się do jednego z tych produktów, a będzie to licznik energii MEM-21.
Zawartość opakowania
W opakowaniu znajduje się licznik energii Zamel MEM-21, a także antenka do urządzenia oraz 3 sztyki przekładników. Nie mogło oczywiście zabraknąć krótkiej instrukcji obsługi. To może niewiele jak na zawartość opakowania, ale czego chcieć więcej od prostego urządzenia mierzącego energię elektryczną.
No właśnie. Czy na pewno prostego? Nie do końca, bowiem urządzenie ma całkiem sporo funkcji, czego może nie pokazuje jego skromny wygląd.
Prosty bloczek przypomina rozmiarem bezpiecznik i jest montowany na szynę DIN. Na froncie urządzenia oprócz śrub mocujących przewody i przekładniki znajduje się wejście na antenę, 3 diody informujące o poszczególnych fazach, diodę informującą o przekazywaniu informacji i przycisk resetujący.
A czym są tajemnicze przekładniki, o których wspominałem? To rodzaj cewek zliczających impulsy elektryczne przepływające w przewodzie (wytrzymują obciążenie do 100 A).
Instalacja Zamel MEM-21
Instalacja jest banalnie prosta, jednak jeśli nie macie doświadczenia z prądem i instalowaniem urządzeń elektrycznych, to zlećcie to elektrykowi lub komuś, kto się na tym zna. Z prądem nie ma żartów.
Podłączamy przewód fazowy z każdej fazy, jeśli chcemy używać go jako licznika trójfazowego, lub wpinamy przewód z fazy z obwodu, który chcemy mierzyć. Dodatkowo podpinamy przewód neutralny.
Ja chciałem mierzyć zużycie w poszczególnych pomieszczeniach, więc do każdego z bezpieczników dorobiłem przewód do licznika Zamel. Przekładniki otwiera się i zamyka na poszczególnych przewodach z prądem wypływającym (zgodnie ze strzałkami zaznaczonymi na przekładnikach). Zamel MEM-21 może mierzyć nie tylko zużycie prądu, lecz także prąd wytworzony przez naszą fotowoltaikę. Może też mierzyć oba parametry jednocześnie. W takim wypadku przekładniki montujemy w stronę, którą płynie prąd z fotowoltaiką, a fazy z inwentera. Ja fotowoltaiki jeszcze nie posiadam, więc tego rozwiązania nie przetestowałem.
Co się stanie jeśli przekładnik zamontujemy odwrotnie? Nic strasznego. Urządzenie nie ulegnie awarii, jedynie wartości prądu, który pobieramy, będą wskazywane tak, jakbyśmy go produkowali, a w przypadku fotowoltaiki odwrotnie. W aplikacji zorientujemy się, że coś jest nie tak.
Aplikacja
Stwierdzam z żalem, że jest to słaba strona tego miernika. Inżynierowie z Zamel mogliby się uczyć od Blebox, jak zrobić dobrą aplikację, lub popytać użytkowników smarturządzeń, jak takowa powinna wyglądać.
Aplikacja Extra Life, bo o niej tu mowa, wymaga założenia konta i jego aktywacji. Następnie wybieramy w niej, czy logujemy się lokalnie, czy przez chmurę. Wybieramy kontroler i dopiero wchodzimy do centrum programu, gdzie możemy wybrać jedną z kategorii menu.
- Urządzenia.
- Dom.
- Sceny.
- Logiczne.
- Czasowe.
- Ustawienia.
W urządzeniach znajdziemy kolejne kategorie: Odbiorniki, Nadajniki, Czujniki i extra free. Czy naprawdę nie można tego wrzucić do jednego worka? No nic. W kategorii Dom wybieramy Dom, który sobie nazwiemy i ustawimy. Tu jest ok, bo możemy mieć urządzenia w różnych lokalizacjach i łączyć się przez chmurę.
Następnie znajdziemy Sceny oraz Czasowe, czyli możliwości tworzenia harmonogramów oraz scen z wykorzystaniem naszych produktów. Moim zdaniem można by je umieścić wspólnie w warunkach logicznych, ale Zamel postanowił je rozdzielić.
Jak już przejdziemy przez menu i dotrzemy do naszego urządzenia, to możemy zobaczyć bieżące zużycie prądu, kwotę, jaką za prąd zapłacimy (jeśli wcześniej skonfigurowaliśmy parametry cen prądu) oraz okres, przez który prowadzimy pomiar (od ostatniego resetu urządzenia).
Jeśli wejdziemy głębiej, to mamy naprawdę szczegółowe informacje, takie jak całkowite zużycie energii, chwilowe zużycie na wszystkich fazach, bieżące zużycie i bieżący koszt. Zobaczymy także informacje dla każdej z faz: obecne napięcie, natężenie, moc czynną, bierną, pozorną, częstotliwość prądu, współczynnik mocy, przesunięcie fazowe, energię czynną i bierną.
W zakładce Historia możemy zobaczyć wykres zużycia prądu w dniu, tygodniu, miesiącu oraz roku.
Wykresy są czytelne i szczegółowe. Mogę porównać, które z pomieszczeń zużywa najwięcej energii, a w przypadku fotowoltaiki zobaczyć, czy produkujemy więcej prądu, czy może więcej zużywamy. Muszę jednak zaznaczyć, że wykresy są dostępne jedynie w przypadku usługi chmurowej.
Podsumowanie Zamel MEM-21
MEM-21 jest ciekawym urządzeniem w cenie podobnej do liczników Sonoff, z łatwą instalacją i dużą funkcjonalnością. Dopracowania wymaga aplikacja, która nie jest intuicyjna i której zdarzyło się wyłączyć i zawiesić.
Zaletą na pewno jest zasięg urządzenia (łączność odbywa się drogą radiową), nożliwość eksportowania danych do pliku xml (Excel), łatwość montażu i oczywiście to, że jest to prawdziwie polski producent.
Nie wspomniałem jedynie, że przez radiową komunikację nie połączymy się z Zamel MEM-21, jeśli nie mamy kontrolera EFC-01. Więc jeśli nie mamy jeszcze żadnych urządzeń Zamel współpracujących z tym kontrolerem, to podnosi nam to koszt inwestycji. A może jednak to zachęta, by powiększyć rodzinę Zamela u siebie ? O kontrolerze Ariel pisał tutaj.