W latach 90. z zapartym tchem oglądaliśmy jedno z najpopularniejszych anime, czyli… Dragon Balla. Nie oznacza to jednak, że jego popularność minęła, bo nawet po roku 2000 wypuszczano nowe odcinki i może tylko nieudana amerykańska ekranizacja nieco popsuła wizerunek tego anime. A teraz proszę – specjalna edycja smartfona, która jest związana z pewną nostalgią za dawnymi czasami. To Realme GT NEO 3T Dragon Ball Z!
Doświadczenie pokoleniowe, jakim był serial Dragon Ball Z, jest na tyle mocne, by sprzedać pod przykrywką nostalgii urządzenie pokoleniu biegającemu po podwórkach w latach 90., a teraz zakładającemu rodziny i pracującemu? Test tego telefonu jest dla mnie okazją do uzupełnienia recenzji Realme GT NEO 3T o nowe obserwacje, ale także do refleksji nad tego typu wydaniami smartfonów. Jest ich wbrew pozorom niemało. Polecam jako wstęp przeczytać recenzję, która ukazała się niedawno, oraz tekst Ariela, będący zbiorem pierwszych wrażeń. Spora cześć treści recenzji będzie oczywiście aktualna w przypadku i tego wydania GT NEO 3T.
Unboxing
Nie sądziłem kiedyś, że ktokolwiek połączy współczesnego średniopółkowca z ambicjami: czyli model GT NEO 3T ze stylistyką klasycznego Dragon Balla. Pudełko jest pełne wizerunków Son Goku w trzech znanych „wariantach”. Prócz smartfona mamy tu jeszcze ładowarkę z kablem USB-A na USB-C, a w case’ie na instrukcję są 4 arkusze pełne naklejek i karta. Etui – tym razem szarego – również nie zabrakło. Jest lepsze niż przeźroczyste, ale chyba jest tu tylko dla osób, które kupiły ten smartfon z przypadku.
Design
O dziwo, mimo posiadania dokładnie tych samych wymiarów co 3T, dzięki swojemu wyglądowi telefon wydaje się smuklejszy. Iluzję powodują bardzo ładne niebieskie pasy po bokach na tylnym panelu, które zwężają się u dołu, a pośrodku pomarańczowa przestrzeń z logo Realme i japońską kaligrafią u góry (sprawdziłem trwałość, trzyma się nieźle). Pokuszę się o stwierdzenie, że gdybym miał użyć GT NEO 3T, to wolałbym tę wersję od testowanej wcześniej żółtej. Panel wygląda świetnie i po pudełku nawet widać, do czego nawiązuje.
Sprzedaż przez nostalgię
Edycje specjalne smartfonów nie są bardzo częste, ale do tej pory słyszałem np. o wersji jednego z modeli Samsunga Galaxy na igrzyska olimpijskie. Nie tylko Samsung ma takich edycji kilka. Zrobienie dobrej „edycji specjalnej” czy innej limitowanej odnoszącej się do popkultury nie jest łatwą rzeczą. Łatwo przesadzić lub pójść w kompletny kicz. GT NEO 3T Dragon Ball Z stoi gdzieś po środku, bo nie jest to smartfon wielokrotnie droższy od modelu zwykłego i w cenie 2499 zł wciąż łatwo trzyma się na swoje półce. Z drugiej strony taka cena sprawiła, że nie ma tu wiele szaleństw.
„Speszal edyszyn”
Odniesienie do tak znanego tytułu jak Dragon Ball może sprawić, że parcie na zmianę po paru miesiącach tego smartfona będzie mniejsze. Z drugiej strony nie narzekam na robienie specjalnych wersji czegoś tak powszechnego jak smartfon. Lata temu byłem zakręcony na myśl o Samsungu SPH-n270 znanym jako Matrix Phone, który pojawił się w dwóch jego częściach z 2003. (Uznajmy, że najnowsza po prostu nie istnieje, ok?). Pamiętam, jak wielkie wrażenie robiły detale OnePlusa 8T w edycji Cyberpunk 2077. Ogólnie mówiąc, jeśli jest to zrobione z pasją, nie mam nic przeciwko edycjom specjalnym smartfonów.
Działa nienagannie
Dalej mamy tu cechy identyczne z tą nudniejszą wersją. Ładowanie 80W od 0 do 100% w 44 minut w moim teście (do 80% w 30 minut). Procesor Snapdragon 870 z 5G i bardzo jasny ekran 120Hz amoled. Dalej jest bateria 5000 mAh czy szybka pamięć UFS 3.1, więc niczego nie brakuje. W nakładce na Androida mamy jeszcze dodatek w postaci dedykowanych pomarańczowych ikon na wszystkie aplikacje i odpowiednich tapet. Kolejny plus.
Aparat
Aparat jest identyczny jak w „zwykłym” 3T. Postanowiłem jednak wykorzystać okazję na dodatkowe testy i dodać więcej zdjęć. Trybów jest mnóstwo, a większość z nich u innego producenta była pokazana już jako bajer pierwsza klasa. Nie zauważyłem natomiast, by tryb 64 mpx dodawał szczegóły w stosunku do standardowego. Szkoda, że interfejs aparatu jest do bólu płaski, ale to jest cecha wszystkich modeli Realme czy Vivo. Minimalizm zaszedł za daleko.
Aparat z niego
Na szczęście taki szczegół jak wyłączony znak wodny cieszy. Jest to bardzo bezczelna sztuczka znana z Xiaomi (Redmi) i w mediach społecznościowych możecie natrafić na tysiące zdjęć z dopiskiem: „Shot on Redmi AI…”. Producent ustawił znak z automatu, wiedząc, że tania reklama będzie. W końcu wiele osób nie wejdzie i nie wyłączy tej „funkcji” w aparacie. Z zaskoczeniem muszę odnotować, że Realme ma na pokładzie format HEIF do zdjęć jak u Apple. Możesz więc zaoszczędzić miejsca na zdjęcia i generować .jpg dopiero przy udostępnianiu fot dalej. To praktyczna rzecz i dobrze, że ktoś to zauważył.
Tryby, trybiki
Podoba mi się obecność „trybu filmowego”, który ustawia proporcje nagrań 21×9 i zmienia kilka ustawień. Natomiast podczas nagrywania nie można przejść w trakcie przybliżania na obiektyw ultraszerokokątny z głównego. Nagrania wychodziły całkiem ok, a zmiany balansu bieli były dość płynne w automacie, ale autofocus działał zaskakująco wolno. Zmiana była wolna, jeśli np. na tle liścia z bliska były pozostałe liście nagrywanego krzewu. Do stabilizacji nie mam większych uwag.
W smartfonach takich jak GT NEO 3T dziura aparatu z przodu przesunięta do lewej strony ekranu. Oznacza to, że robiąc selfie i trzymając telefon na wprost, kadr będziemy mieli lekko przesunięty w prawo.
Jakim fanem trzeba być?
Realme GT Neo 3T Dragon Ball Z Editon to nie sprzęt, który trafi do kogoś przypadkiem. Wyjątkiem będzie sytuacja, w której ktoś kupi go jako niespodziankę, bo… kiedyś przecież Jasiu oglądał w RTL7… Nie podejrzewam nikogo o tak daleko idące pomysły prezentowe, ale decyzja zakupowa będzie w tym wypadku bardzo indywidualna.
Specyfikacja
Procesor Qualcomm Snapdragon 870
Pamięć 8 GB RAM i 128 lub 256 GB, UFS 3.1
Aparat 64, 8, 2 Mpx
Bateria 5000 mAh o mocy 80 W
Wymiary 162.90 x 75.80 x 8.65 mm, 195 g