Kolejne słuchawki trafiły do mnie na testy. Jest to niezwykle tani model od firmy IMILAB, czyli producenta urządzeń smart home i innej drobnej elektroniki. Marka IMILAB do tej pory produkowała głównie kamery do monitoringu domów czy roboty sprzątające. Jeśli chodzi o samo IMIKI, to jest to submarka IMILAB, która w portfolio ma drobną elektronikę użytkową (np. słuchawki, smartwatche). W kwestii słuchawek testowany dziś IMIKI T12 są ich drugim modelem. Tak samo jak pierwszy jest bardzo budżetowy.
Żeby było jasne, mamy tu do czynienia z najniższą półką cenową wśród słuchawek typu true wireless i trzeba mieć to z tyłu głowy, patrząc na produkt i jego zastosowanie. Niemniej, w recenzji IMIKI T12 nie zabraknie żadnej kwestii, która powinna zostać poruszona przy każdych słuchawkach.
Pudełko słuchawek IMIKI T12
IMI T12 są zapakowane w niewielkie białe pudełko. Oprócz samych słuchawek znajdują się w nim krótki przewód USB-C na USB-A oraz instrukcję, której elementy graficzne widziałem już przy okazji testów urządzeń smart home. Są też wymienne gumki do uszu, gdyby standardowe nie pasowały. Instrukcja jest w języku angielskim.
Wygląda znajomo
Kiedy wziąłem etui do ręki, to skojarzyło mi się z moimi pierwszymi i najtańszymi słuchawkami bezprzewodowymi QCY T1. Nie chodzi tylko o jakość tworzywa, która jest na niskim, choć akceptowalnym poziomie, ale również spasowanie pozostawia wiele do życzenia. Należy wyciągnąć „pchełki”, zacząć słuchać, a samo etui schować głęboko do torby.
W etui na froncie znajduje się ukryty ekran wskazujący przez chwilę poziom baterii.
Słuchawki mają na sobie niewielką diodę świecącą na czerwono w trakcie uzupełniania energii. Skojarzenie ich z najtańszym, dawnym modelem QCY bierze się również stąd, że mają otwartą budowę, tzn. etui nie ma żadnej klapki (może to i lepiej), która by chowała całkiem słuchawki. To, co się zmieniło przez lata w budżetowych słuchawkach, to pozbycie się microUSB na rzecz USB-C, więc za to trzeba przyznać plus dla IMILAB.
Etui na bok
Pora na główne danie, czyli same słuchawki, które są wykonane z lekkiego, błyszczącego, czarnego tworzywa. Posiadają zwykłą budowę z „ogonkiem”. Niewielu producentów idzie pod prąd w tej kwestii. Gumki są dość twarde, ale zadziwiająco dobrze izolują od otoczenia. Tak bardzo, że aktywna redukcja szumów (ANC), której oczywiście w tej cenie nie uświadczymy, byłaby raczej zbędna. IMIKI T12 nie są też zbyt komfortowe w uchu, ponieważ już przy krótkiej sesji czuć jakby trochę rozpychały ucho od środka.
Czas na jakość IMIKI T12
Brak ANC to także brak trybu kontaktu, więc by słyszeć otoczenie lepiej, trzeba je wyjąć. Nowe słuchawki mają także interaktywny panel. Projektanci z IMILAB postanowili, że za pomocą przycisków dotykowych będzie się obsługiwać WSZYSTKO, a więc nie tylko pauza/odtwarzanie, do przodu, do tyłu, ale i głośność, połączenia itd. Głośność obsługujemy krótkim stuknięciem w prawą lub lewą słuchawkę. Dotyk wymaga sporo wprawy i jest ciężko osiągnąć pożądany efekt, stukając w słuchawkę. Z plusów nieoczywistych: możemy korzystać z jednej słuchawki, jeśli chcemy.
Z zaskoczenia
Tutaj przyszła kolej na jakość dźwięku. Ta wzięła mnie z zaskoczenia. Bo jak mogą grać tak tanie słuchawki? Beznadziejnie? Beznadziejnie z basowym kamuflażem? Otóż te niepozorne słuchawki IMIKI T12 grają świetnie!
Nie tylko świetnie jak na swoją półkę cenową, ale świetnie w ogóle. Głębokie basy, wyraźne oddzielenie poszczególnych instrumentów, dobrze słyszalne wokale i tony wysokie. Wszystko na swoim miejscu. Są bardziej basowe niż niektóre wysoko budżetowe słuchawki, ale nie nazwałbym ich „basowymi”, bo reszta sceny nie jest nimi zdominowana.
Za co płacimy przy IMIKI T12
T12 są dowodem, że dobre brzmienie słuchawek to coś, co producenci przy dobrej woli opanowali już bardzo dobrze, a źródła wysokich cen leżą w innych funkcjach (tych, których brak, wymieniłem), materiałach, designie i wreszcie w samej marce produktu.
W opisie IMIKI nie chwali się szczególnie dźwiękiem poza informacją o „cyfrowej redukcji szumów”. Nie ma informacji o technologiach, a głośniki w słuchawkach mają zaledwie 6 mm. Jak im wyszły tak dobrze grające słuchawki?
Pozostałe funkcje
Pochodną braku klapki i dość ekscentrycznego wyciągania słuchawek z etui jest duży rozmiar baterii. O ile same słuchawki grają do 6 godzin, czyli standardowo, to łącznie z etui łączny czas to nawet 50 godzin bez ładowarki!
Odporność na zachlapania jakaś też jest, ponieważ IMIKI chwali się certyfikatem IPX5. Otwarta budowa sprawia też, że niekiedy od samego trzymania w ręce etui słuchawki poruszają się. Tym sposobem styki czasem się rozłączają i słuchawki parują z telefonem. Możemy więc sparować T12, nawet o tym nie wiedząc.
Jaki jest ostateczny werdykt?
Wyjmijcie bebechy tych słuchawek, a potem włóżcie je w porządną obudowę. Dodajcie tylko kilka podstawowych funkcji, jak choćby gumki, które lepiej odprowadzałby ciśnienie z ucha i z ceną nawet 3 razy większą byłby świetny produkt! A obecna cena? 89 zł. Wiele, o czym napisałem, daje wyraz tego, że jest adekwatna. To, jak grają T12, sprawia jednak, że trudno uwierzyć, że tyle kosztowały. Można dzięki temu nawet przeżyć tę ich dziwaczną nazwę.
Specyfikacja
- Model: IMILAB Imiki T12
- Rodzaj: bezprzewodowe; dokanałowe
- Akumulator: Li-ion 800 mAh
- Ładowanie: Etui z USB-C
- Czas odtwarzania: 6h
- Łączny czas pracy: 50h
- Wodoodporność: IPX5