Mam nadzieję, że podobał Wam się cykl moich artykułów o powerbankach w podróży, bo czas na jego kontynuację! Dzisiaj jednak nie będzie już o powerbankach, tylko moje pozostałe smart sprzęty.
Uwielbiam technologię, więc dziwne by było, gdybym nie brał różnych gadżetów ze sobą w podróż. Co roku coś dodaję, ale że potem muszę to nosić na plecach to okno weryfikuję co ze mną pojedzie, a co nie.
Ujęcia jak nigdy, czyli Dron DJI Mini
Sam mam Drona DJI Mini 2. Aktualnie możecie kupić drona DJI Mini 3 Pro, który jest lepszy pod praktycznie każdym względem, ale jako, że tego kupiłem rok temu to pozostał ze mną również na aktualną wyprawę.
Dla mnie Mini jest idealny na wyprawy z wielu powodów. Odrzucając na bok kwestię pieniędzy i tego, że jest on najtańszy to jest naprawdę mały i lekki. Staram się latać w każdym kraju jakim tylko mogę, ale podróżowanie po różnych miejscach wiąże się z koniecznością znajomości lokalnego prawa. A to prawo jest najczęściej bardziej liberalne dla dronów poniżej 250g. Dlatego rzadko kiedy muszę wyrabiać sobie jakąś licencję.
Po drugie 249 gram to 249 gram, a nie kilogram. Drona noszę w plecaku, często wiele godzin. Dlatego to, że jest mały i lekki jest dużą zaletą. Gdybym miał większego drona pewnie długo bym się zastanawiał, czy go brać, a z nim zawsze jest „a weźmy, może coś wpadnie”.
A wpadają rzeczy niesamowite. Uwielbiam w nietypowych miejscach odpala drona i oglądać świat z góry. Te ujęcia są naprawdę inne i kompletnie zmieniają to jak będzie się prezentować film z wyprawy.
Pewność w ręku, czyli Gimbal
Drugim sprzętem DJI, który mam zawsze ze sobą jest gimbal DJI. To dzięki niemu wszelkiego rodzaju wchodzenie do świątyni, wychodzenie ze świątyni, krater dookoła czy przejazd miastem – są idealnie stabilne.
Kręcenie filmu na telefonie z ręki, a gimbalem robi ogromną różnicę. Ujęcia są ciekawsze, przyjemniejsze dla oka i po prostu bardziej profesjonalne.
Wszelkiego rodzaju przybliżenia też wyglądają super, więc to kolejna zaleta. A w dodatku w nowym OM DJI dodał funkcję selfie sticka, więc poprzedni odszedł w zapomnienie.
Własny numer i internet – router mobilny
Moim najnowszym zakupem jest router mobilny. Zdecydowałem się na model od TP-Linka. Dzięki niemu mogę kupić jedną kartę SIM i mieć internet w obu telefonach bez potrzeby podmienianie numeru. Co prawda będąc w Azji nie odbieram i nie dzwonię nigdzie, ale sms’y mogę dostać.
Router mobilny to wygodne rozwiązanie, bo te lepsze będą w stanie wytrzymać ponad 8 godzin. Wystarczy ukryć SSID i możemy się cieszyć internetem praktycznie wszędzie. W Wietnamie miałem SIM w telefonie, a w Indonezji zrobiłem sobie upgrade z tym routerem i jestem z niego mega zadowolony.
Lekka książka? Czytnik e-booków
Czytnik jest super rozwiązaniem pod kilkoma względami. Po pierwsze, w podróży spędzam wiele godzin, więc mogę sobie czytać dowolną ilość książęk. Czytnik jest lżejszy niż książki papierowe i bardziej poręczny.
Magda zawsze kupuje kilka książek o danych regionach i potem czytamy o nich na dzień przed wyruszeniem. Dzięki temu lepiej je przeżywamy. Czytnik e-booków jest też wygodny do czytania planu. Opracowany plan zamiast na ekranie telefonu, który od razu zacząłby tracić energię czytamy na energooszczędnym czytniku.
A na koniec tablet
Na samym końcu mam tablet, czyli mojego wysłużonego już iPada z klawiaturą. Dzięki niemu gdy jadę kilka godzin pociągiem przez zalane deszczem pola ryżowe mogę pisać dla Was teksty 😉
Tablet to idealne rozwiązanie do oglądania filmów na leniwy czas przy basenie albo na deszczowy wieczór w hotelu. Jedynie pamiętajcie o tym, że nie wszędzie działają wszystkie serwisy stresmingowe!
