Chcę mieć wszystko inteligentne. Wiem, że to dziwne i trudne do spełnienia marzenie, ale takie mam (po kupnie Ferrari). Dlatego gdy w zeszłym roku zobaczyłem, że wychodzą nowe smart buty od Amazfit, czyli firmy z ekosystemu Xiaomi, wiedziałem, że muszę je kupić. Po raz pierwszy nie kupiłem butów w CCC czy Deichmann, tylko na AliExpresss. Czy te smart buty to był dobry zakup? Tak, tylko na pewno nie przez ich inteligencję.
Gdy po raz pierwszy usłyszałem, że buty są inteligentne, to zapytałem: co może być w nich inteligentnego? W czym smart buty są lepsze od smartbanda albo smartwatcha? Co dostajemy ekstra i czy jest to cokolwiek ponad to, co już mamy? Do odpowiedzi na te pytania jeszcze dojdę, ale najpierw zacznę od wyglądu.
Smart buty – pierwsze wrażenie i wrażenie po roku
Gdy po raz pierwszy zobaczyłem smart buty Xiaomi, wydały mi się obłędne. Po przymierzeniu okazały się niesamowicie wygodne. U góry są zwieńczone są specjalnym materiałem, który jest nieprzemakalny, a od dołu znajduje się guma od Goodyear. Tak, tego samego producenta, który sprzedaje opony samochodowe. Amazfit zresztą bardzo często się tym chwali. Nie to jest jednak najbardziej niezwykłym elementem butów.
Jest nim sposób ich zapinania. Nie znajdziemy tutaj bowiem ani sznurowadeł, ani rzepów. Z boku jest specjalne kółko, które napina linkę (nazywa się to systemem BOA) i tym samym dopasowuje buty. Jeśli wciśniemy kółko i zaczniemy nim obracać, wtedy będziemy ścieśniać buta, a gdy je „odklikniemy”, wtedy uwolnimy nogę.
Sposób kosmiczny, kojarzył mi się z Powrotem do Przyszłości 2 🙂 Jest to dla mnie coś nowego, innego i innowacyjnego. A przy okazji naprawdę realnie praktycznego.
A jak wyglądają buty po roku? Kółko dalej się kręci, guma wytrzymała, tylko ten materiał nie. Materiał bardzo mocno przetarł się na zgięciu, przy palcach. W efekcie zrobiły się dziury i przedostał się tam np. piasek, a butom daleko już do wodoodporności. Moim zdaniem ten element Xiaomi i Amazfit powinni dopracować, a materiał powinien być znacznie bardziej wytrzymały.
Moje buty nie są smart! Dlaczego?!
Wraz z butami dostajemy chip, który musimy umieścić w specjalnym miejscu w bucie, tuż pod podeszwą. Chip jest zasilany bateryjnie i to jego parujemy z aplikacją Mi Fit. Sposób parowania jest co najmniej dziwny – po założeniu buta na stopę i odpaleniu aplikacji musimy trząść nogą. W efekcie stoimy na jednej nodze i drugą wykonujmy ruch taki, jak byśmy wdepnęli w sporej wielkości krowi placek.
Po sparowaniu w aplikacji pojawią się buty i ilość kroków, które nimi wykonaliśmy. I tu jest pies pogrzebany, bo po roku użytkowania butów mam dalej 0 kroków. Próbowałem na milion procent, ale one usilnie twierdzą, że mam 0 przebytych kilometrów i mam się odczepić 🙁
Ale gdyby były?
Postanowiłem sprawdzić na innym egzemplarzu i zobaczyć, co tracę. Okazało się, że niewiele. Buty co prawda mierzą ilość kroków, które z nimi wykonamy, ale tylko tyle. Zwykła smart opaska robi dokładnie to samo i to bez względu na to, jakie założy się buty. Sposób synchronizacji z kamerką też jest co najmniej dziwny. Połączenie nie jest stałe, tylko trzeba wymusić synchronizację. W jaki sposób? Potrząsając butem.
Są dwie opcje. Albo na „Znowu w coś wdepnąłem i próbuję zrzucić”, albo zdjęcie buta z nogi i potrząsanie nim ręką, odgrażając się, że za naszych czasów młodzież była bardziej wychowana.
Jeśli zatem chcecie kupić te buty z powodu ich inteligencji – nie róbcie tego.
Podsumujmy smart buty Xiaomi
Czas na podsumowanie moich, rocznych już, smart butów Xiaomi do biegania. Co na plus? Na pewno wygoda i sposób zapinania. To pokrętło jest naprawdę świetne! A buty są bardzo, bardzo wygodne.
Na minus? Udawanie inteligentnych i jakość wykonania. Po roku, niezbyt intensywnego używania buty się zaczynają rozlatywać. Czy je zatem polecę? Kosztują 200 zł, czyli mniej więcej tyle co wszystkie inne buty do biegania na rynku. Jak dla mnie warte są na pewno uwagi ze względu sposób zapinania i to tyle.
Spodobały Ci się buty? To kup je poprzez nasz link i wesprzyj SmartMe!
