Słowem krótkiego wstępu – poniższy tekst należy traktować z ogromnym przymrużeniem oka, takim jakiego doświadczamy przy skrojeniu kilograma cebuli i energicznym pocieraniu jej w okolicach oczodołu. Przed skorzystaniem z następnego Dnia Singla 2021 należy skonsultować się z lekarzem, farmaceutą bądź żoną celem weryfikacji stanu portfela i estymacji dziury budżetowej. OSTROŻNIE!
Trochę historii
Dzień Singla 2020. Nazwa ta sama w sobie budzi pewnego rodzaju kontrowersje. Pamiętam, że słysząc o tym komercyjnym szaleństwie po raz pierwszy, zastanawiałem się: „Łot de fak, czy to tak naprawdę dzień, w którym wszystkie te osoby, które po prostu miały więcej szczęścia w kartach, mają swoje święto?”. Czy może po prostu to kolejna fanaberia, o której usłyszymy w radiu. Coś w stylu – dziś jest dzień kota, pączka, ludzi leworęcznych oraz singli ?
Otóż, drogi czytelniku, pierwotne skojarzenia nie są wcale odległe od prawdy – Dzień Singla powstał w roku 1993 na uniwersytecie w Nanjing. Rzeczywiście, wokół jego powstania narosło sporo mitów. Jest jednak wersja, która przebiła się do mainstreamu. Podobno święto powstało przez zbyt dużą ilości wolnego czasu czterech młodych studentów, zirytowanych brakiem osób, do których można by smalić cholewki. W ten sposób stworzyli sobie dobrą przykrywkę do przestania bycia postrzeganym jako życiowe przegrywy, a w zamian za to uczynili sobie z tego… święto. Sprytnie. Takie odwrócenie tematu o 180 stopni. Jest to dość sprytna taktyka, przy najbliższym fakapie w pracy postaram się go przekuć w podobny sukces.
Więcej historii
Czterech ojców założycieli tego dnia wymyśliło dość heroiczną i rycerską nazwę – Dzień Kawalera i voila. Wystarczyło. Może nawet myśleli, ze to nie pyknie, poimprezowali, poszli w spanko, koniec. Mawiał klasyk – jak pory roku Vivaldiego, zmieniają się ceny w twoich oczach. I tak Dzień Kawalera eksplodował i niczym robal przez te wszystkie lata przepoczwarzył się w rozpasany festiwal komerchy, gdzie z roku na rok padają co raz to większe rekordy. Ot, taki przykład – przejazd między Katowicami a Krakowem kosztuje obecnie 24 PLN i trwa około godziny. Macie to? No, to przez godzinę w serwisie alibaba.com w trakcie trwania tej handlowej orgii obroty sięgają ponad 13 miliardów zielonych dolarów, co w przeliczeniu na popularną obecnie w Polsce jednostkę z nazwą zapożyczoną od nazwiska pewnego ministra aktywów państwowych daje to, bagatela, ponad 700 mln tej jednostki. 50,5 miliardów złotych, tak jest. Sporo. Wiecie, ile rzeczy można by za to kupić? Albo ile wyborów przeprowadzić?
A jak to ma się w Polsce?
Cóż, zabawne, w Polsce jak to bywa u nas, kupiliśmy ten festiwal w ciemno, biorąc wszystkie jego opcje, jakbyśmy kupowali myśliwce z offsetu. W tym roku czułem się w zasadzie już bardziej tak, jakby to święto pochodziło z Polski. Może za 1000 lat w szkołach będą uczyć się o tym, że ten festiwal powstał gdzieś w grodzie Kraka, gdy jeden z ziomków Kazimierza Wielkiego próbował opchnąć worek żyta. A przy okazji razem z workiem jakimś cudem kupił przez przypadek cztery palety cegieł z promki. Tak czy siak, rzeczywiście możemy zaobserwować trend, w którym kolejne wielkie polskie marki czy sieci marketów próbują wpychać nam do naszych gospodarstw kolejne towary. Czy to źle, czy nie – osądzi nas historia. Ale najpierw osądzi nas budżet na koniec miesiąca.
No ale – czy to w ogóle działa?
Działa. I to jeszcze jak. Postanowiłem w tym roku wziąć udział w tej karuzeli handlowej ekscytacji i gnuśnego klikania „Kup teraz”. Podczas gdy rok temu byłem dzień-singla-sceptykiem, w tym roku zmusiły mnie do tego okoliczności życiowe w postaci chęci zakupu smart odkurzacza. Kiedy dostałem jeden do testów, odkryłem, że frajda jeżdżenia szumiącym potworem po podłodze i machania rurą fi czterdzieści milimetrów, zbierającą kolejne kłęby kurzu, nie jest tak duża, jak patrzenie, jak robi to ktoś inny. A tym ktosiem może być przecież smart odkurzacz. Zatem, po krótkim „riserczu” zapadła decyzja – wchodzę w to na pełnej!
Jak wygląda taki dzień?
Dzień Singla prawilnie rozpoczyna się dzień wcześniej. Ogląda się jakieś tutki, widea, poradniki – wszystko, żeby wiedzieć co trzeba zrobić i jak się zachować. To trochę jak pierwsza wizyta u przyszłych teściów – jest pewien zestaw rzeczy, które należy mówić, aby wygrać poziom i iść dalej, lub powiedzieć coś źle i przegrać życie. Można jeszcze wtedy wymyślić Dzień Singla, ale to już oklepany temat… Otóż, dzień wcześniej należy zaopatrzyć się w tzw. „kody”. To nic innego jak dość osobliwy zlepek liter oraz cyferek, które po wpisaniu w serwisie zapewnią nam dodatkowe zniżki. Czasem są to P O T Ę Ż N E zniżki, czasem są to zniżki, które po prostu zatrzymają w naszej kieszeni równowartość paczki czekoladowych draży Korsarz. No, a kto nie lubi draży Korsarz? Na portalu, takim jak np. AliExpress, już 10 listopada jesteśmy w stanie zobaczyć, ile zaoszczędzimy. W zasadzie możemy pododawać sobie te produkty do koszyka i już – wirtualnie – pławić się w zaoszczędzonym hajsie. No bo mieć 1000 PLN, a zaoszczędzić 1000 PLN, to prawie jak 2000 PLN.
I tak upływa nam wieczór dnia pierwszego
Jak już naoglądamy się tego naszego bogactwa, warto w tym momencie pójść spać i obudzić się np. w okolicach 8:53 . Da nam to strategiczne 2 minuty na wyszczotkowanie zębów, dwukrotne ugryzienie wczorajszej kanapki i włączenie komputera. Już od 9:00 rozpoczyna się wirtualny bieg po towary. To nie jest bieg, to jest w zasadzie sprint. Bieg po życie. Igrzyska wirtualnej finansowej śmierci. Tu trzeba powiedzieć, że na własne oczy czasami możemy obserwować, jak coś dodanego do wózka znika w ostatnim momencie. I tak na moim przykładzie zaczęło się przekopywanie portalu w poszukiwaniu tego jedynego, idealnego, pięknego odkurzacza. De facto sam proces kupowania opiewał w dość wiele chwalebnych i heroicznych epizodów. A także małych dramatów, które rozgrywały się na stronie mojego wózka, gdy raz po raz wpisywane kody nie działały, sugerowały, że są niewłaściwe lub że zostały już wykorzystane. Całości brakowało tylko jakiegoś sensownego soundtracka od Hansa Zimmera i mamy kolejne dzieło. Żeby nie przedłużać, zebrałem kilka błędów których należy się wystrzegać:
- bądź zdecydowany, co chcesz kupić – w moim przypadku decyzja ta była na bieżąco kalkulowana ciągiem kolejnych ofert, co powodowało przeskakiwanie między produktami, dodawanie ich do wózka, wpisywanie kodów, sprawdzanie cen, soczyste przeklinanie. W ciągu kilkunastu minut stałem się wirtuozem kodów z AliExpress, nie potrzebowałem już arkusza ze spisanymi kodami, ponieważ „jechałem” z pamięci;
- zrób „risercz” dzień wcześniej – to trochę łączy się z poprzednim punktem – w związku z tym, że do tego, jaki chcę odkurzacz, dochodziłem zazwyczaj przy czytaniu, co dodałem do wózka, powodowało to utratę cennych kilku minut. W ciągu tych minut sprzęt zazwyczaj znika jak siedemdziesiąt milionów z budżetu państwa;
- sprawdź, co kupujesz – może brzmi to dość zabawnie, ale w tej generalnej nagonce i pośpiechu oraz przejrzystości informacji, które prezentują strony kolejnych sprzedawców, warto się chwilę zastanowić i poświęcić czas np. na przeczytanie tego, co zamawiamy;
- „Polacy nie gęsi i swój odkurzacz mają ”. No, odkurzacza może nie mamy, ale mamy za to serwisy takie jak allegro.pl. Idea jest taka, że warto czasami zerknąć na lokalny rynek, czy przypadkiem przebicie cenowe między portalami nie jest… no, pomijalne.
- wstań wcześnie. jeżeli nie wykonałeś poprzednich kroków, to ten krok też nie ma za bardzo sensu, bo czasem dojście do tego, co chcesz kupić, może zająć długi czas. Mam wrażenie, że akcja na aukcjach Aliexpress dzieje się szybciej niż pamiętna scena śmierci Hani Mostowiak, wjeżdżającej w kartony.
Dobra, czy warto?
Warto. I nie warto. To taka przecena Schroedingera. Nie wiesz do końca, ile zaoszczędzisz, jeśli nie zaczniesz wpisywać kodów i nie dodasz produktu do wózka. Może się jednak wtedy okazać, że są już np. wykorzystane albo produkt kupiony. Moja batalia z dniem singla i kupnem odkurzacza rozpoczęła się rano o 9:00. Po przesurfowaniu kolejnych odkurzaczy miała przerwę koło 9:30 i wróciła po 14:00. Warto tu zaznaczyć, że te 5 godzin wystarcza, żeby zapasy produktów przetrzebiły się na tyle, że dość łatwo wtedy podejmować wybór. Korzysta się wtedy z zasady rosyjskiego ekonomisty – doktora Vasilija Biertocoje. I bierze się to, co jest. A o jakich cenach rozmawiamy? No, żeby opisać skalę – nie kupowałem tam samochodu, nabyłem tam odkurzacz STYJ02YM firmy Xiaomi, który jeszcze do mnie jedzie (mam nadzieje kurierem, a nie sam po ulicy). Zakupiłem go za 950 PLN. W markecie jesteśmy w stanie obecnie kupić go za około 1250-1350 polskich złociszy. To nam daje z trzysta złotych oszczędności. Takie 25% w dół. Można powiedzieć, że tak by wyglądała cena w Polsce gdyby nie było VAT-u. Czy coś.
Czy można było zejść jeszcze niżej? Jasne, że tak!
A co do samych kodów – wspomniany w tytule FEST1111 był jednym z lepszych kodów tego roku, oferował dość sporą zniżkę w zależności od wartości koszyka, którą mieliśmy. Był tak dobry, że w moim wózku nie zadziałał ani razu. Był równie mityczny co kody na MiBanda 5 za 0,01 $. A, tego jeszcze nie mówiłem – co roku rozdawane jest kilkadziesiąt/kilkaset opasek sportowych najnowszej wersji w cenie 0,01 cent. To tyle ile np. kosztuje ćwierć gumy kulki. Niestety, ciężko złapać kogoś. komu się “udało” z tego skorzystać, to znika szybciej niż jedzenie z lodówki w akademiku.
Je suis Danielle, obrigado
Jeżeli jesteśmy gotowi odrzucić na ołtarzu godności jej ostatnie pokłady i złożyć tam ofiarę z cebuli, warto wspomnieć o tym, że dość popularne stało się zjawisko korzystania z kodów zagranicznych, wymagających podania fałszywego adresu z kraju, do którego kody są przypisane. Późniejsze żonglowanie adresami, płatnościami i tym podobne może w jakiś większy sposób (kilkadziesiąt złotych) wymanewrować cenę w dół. Ja tam osobiście się w to nie bawiłem, ale kolega mówił, że to nie działa. Nie polecam, można tylko stracić nerwy. Jak on stracił ofkors. ¯\_(ツ)_/¯
Generalnie, tak właśnie wygląda człowiek, podliczając ile zaoszczędził podczas przecen:
Wspaniały to był Dzień Singla, nie zapomnę go nigdy? A czego sobie życzę za rok?
Tego samego. Podsumowując, polecam. Dzień Singla – fajna impreza. I nikt nie sprawdza, czy jesteś singlem. Można naprawdę coś sensownego wyhaczyć, zostawiając w kieszeni ilość pieniędzy, która pozwoli nam zrekompensować straty z nadchodzącego weekendu. Nie wymaga to aż takiej ilości czasu i wbrew pozorom zachowujemy raczej rozum i godność człowieka. A jeżeli jesteśmy w ogóle rekinami biznesu niczym Leszek Balcerowicz i mamy silną psychikę, możemy wywalczyć całkiem niezłe promki na sprzęt, zapewniający nam darmoszkowe poczucie luksusu i podaruje nam kolejne 5 minut, które możemy przeznaczyć na oglądanie tego, jak odkurzacz jeździ po domu, zupełnie sam. Nawet nie macie pojęcia, jak oglądanie cudzej pracy relaksuje. Jedyne zagrożenie całej tej imprezy jest takie, że zostaniemy z niczym. Albo bez pieniędzy. Albo bez odkurzacza. Ale życie jest za krótkie, żeby nie ryzykować. FEST1111!
Na trzecie imię na bierzmowaniu jakby biskup zapytałaby Cię o imię powiedziałbyś: Fest1111.
Brawo! Super się czytało cały felieton
😀