Zima idzie! Z jednej strony mamy bardzo wiele wiadomości negatywnych dotyczących nadchodzącej zimy, ale sam muszę przyznać, że naprawdę lubię, gdy jest biały puch za oknem. W szczególności, gdy jestem w domku w górach, gdzie jest cisza i spokój. Lubię też jednak jak jest ciepło i z ciekawości zacząłem przeglądać jakie aktualnie na rynku są ciekawe grzejniki. Takich smart jest jak na lekarstwo, ale mimo wszystko – szukam!
Wiadomo, nie ma nic lepszego jak ogień płonący w kominku, gdy za oknem trzaska mróz. Jednak nie każdy domek takowy kominek posiada, a ogrzać się trzeba. Za czasów nastoletnich często jeździliśmy do domku kolegi i tam mieliśmy kozę na dole, ale u góry trzeba było się ogrzać elektrycznie. Korzystaliśmy ze sprzętu gdzieś z okolic lat 70-tych. Teraz jest zgoła inaczej! Na szczęście 🙂
Prawie jak kominek
Pierwszym grzejnikiem, który wpadł mi w oko jest model Lin GCL-2071. Szukałem wyłącznie grzejników elektronicznych i to takich, które mnie w jakiś sposób zaskoczą. Ten mnie kupił tym, że próbuje daje mi namiastkę tego o czym pisałem wcześniej, czyli kominka! Jest to bowiem grzejnik, który u dołu posiada wyświetlacz, który imituje palące się drewno. Musiałbym go zobaczyć na żywo i dotknąć, żeby powiedzieć na ile to jest fajne 😉 Ale pomysł mi się podoba!
Poza tym ten grzejnik elektroniczny, jak i następne, które Wam opiszę posiada identyczną specyfikację techniczną. Mamy tutaj do czynienia z mocą 2000 W, czyli jest spora moc, która powinna nam zapewnić wysoka temperaturę nawet w duże mrozy. To, czego moje grzejniki nie miały, a co mają dzisiejsze i co jest dla mnie koniecznym elementem są funkcje przeciwko przegrzaniu. Grzejnik sam się wyłączy jeśli osiągnie zbyt wysoką temperaturę co zabezpieczy nas przed pożarem. Temperaturą graniczną jest 85 stopni.
Grzejnik nie musi być brzydki
Żebra na kółkach. Praktycznie wszystkie grzejniki, które posiadałem (w sumie nawet nadal mam gdzieś w piwnicy) wyglądają identycznie. Duży, żebrowy grzejnik z kółkami do przemieszczania. Przeważnie jednak producent zapomni dać porządne kółka i koniec końców we wszystkich modelach siła grzejnika przeważała i mi się „rozkraczał”. Wyglądało to lekko mówiąc – „źle”.
Cieszę się, że teraz nie jest to już jedyne wyjście, grzejniki tego typu mogą być ładne. Sam mocno siedzę w Smart Home więc z definicji większość sprzętów w moim domu jest biała (albo szara po odpowiedniej ilości czasu). Na OleOle znalazłem Lin GCL-2003, który jest naprawdę ładnym grzejnikiem w kolorze białym. Patrząc po produktach będę dzisiaj sporo pisał o tej firmie, ale skoro robią takie grzejniki jakie chciałbym mieć to czemu nie 😉 Nawet cena tego sprzętu nie jest super wysoka, bo kosztuje niecałe 500 zł.
Koniec z mniej/więcej
Zaletą tych grzejników jest to, że są elektroniczne, czyli znika problem, który ja zawsze miałem z takimi urządzeniami. Niby było pokrętło, które pozwalało na idealne ustawienie temperatury, ale po czasie przeważnie były dwa tryby – Piekło i Syberia. Albo grzejnik nic nie dawał (rzadziej), albo nie tylko ogrzewałem swój pokój, ale również łazienkę i korytarz sąsiada. Plus oczywiście pobierał energię w takim tempie, że jeden miesiąc grzania tym maleństwem bez problemu potrafił kompletnie wydrenować mój niewielki budżet.
Teraz jest znacznie prościej, głównie pod kątem sterowania. Widziałem, że są modele albo z dotykowymi ekranami, albo z pilotami. Brakuje mi braku aplikacji, jedyny jaki kojarzę, który to posiadał to Xiaomi parę lat temu. Dzięki wbudowanemu termostatowi jesteśmy w stanie dokładnie określić temperaturę. Wiadomo, czujnik temperatury jest w urządzeniu, więc będzie to trochę zakłamane, ale nadal nie będzie to różnica rzędu – 0 stopni do 50 stopni. Nowoczesny grzejnik naprawdę daje radę!
Materiał przygotowany we współpracy z OleOle.pl