Od kilku lat coraz bardziej popularne staje się segregowanie. Różne stawki opłat za śmieci (niższe, kiedy segregujemy i wyższe, kiedy nam się nie chce tego robić), wycofywanie foliówek, specjalne kosze. To wszystko ma nas zachęcić do tego, żebyśmy zaczęli dbać o naszą planetę. Teraz piłeczka jest po naszej stronie.
Pamiętam, jak wiele lat temu pojawiły się specjalne kosze na różne odpady, ale raczej jako dodatki do głównych kontenerów – jeden na plastik i pięć na śmieci niesegregowane. W tym czasie parę razy zmieniła się też informacja o tym, co właściwie mamy segregować. Plastik, metal, plastik i metal, bio, inne, szkło, papier, odpady mokre, odpady suche. W końcu jednak nieco się to ustabilizowało i na moim osiedlu stoją kontenery przeznaczone na:
- Odpady sztuczne (metal i plastik).
- Szkło.
- Papier.
- Bio.
- Inne.
I te „inne śmieci” zawsze były najbardziej niebezpieczne dla środowiska. Jak się nie wiedziało, gdzie coś wyrzucić, to leciało to do kosza „inne”. Jak się nie chciało czegoś segregować, to też wpadało do „inne”. I niestety, wtedy wszystkie kosze stały puste, a te na śmieci „inne” to aż przebierały. Drugim niebezpieczeństwem było myślenie: „co ja jeden mogę zrobić?”. To trochę tak jak z wyborami. To znaczy dużo osób myślało, że w ogóle nie ma wpływu na środowisko. Albo było też tak, że po prostu ludziom nie chciało się segregować i nigdy tego nie robili, więc wszystkie odpadki szły do kontenera „inne”, a jak ten był zapełniony, to nieposegregowane śmieci lądowały w pustych koszach na szkło, papier itd.
Sam nie byłem lepszy i przez wiele lat nie segregowałem albo po prostu tylko udawałem, że segreguje. Buteleczki z boku, a reszta do kosza. Ale to się w końcu zmieniło i to nie tylko przez to, że dorzucili mi większą opłatę, ale dlatego, że chciałem w końcu porządnie segregować odpadki. Kupiłem kilka mniejszych koszy i przy każdym wyrzucaniu zastanawiałem się, gdzie dany śmieć umieścić. Papier do papieru, plastik do plastiku, hmm… a papierowo-plastikowa torba? Rozerwać i wyrzucić. Było kilka zagwozdek, ale w większości przypadków dawałem radę. I wtedy zobaczyłem, ile produkuję plastiku. I szczerze mówiąc, to mnie przeraziło.
Mój kosz na plastik jest dwa razy większy niż pozostałe i wyrzucam go dwa-trzy razy częściej niż pozostałe. Butelki z wodą, nabiał, wędliny, warzywa, torebki, opakowania ze sprzętów, przekąski, chipsy, napoje – plastik, plastik, plastik, plastik, plastik, plastik i odrobina metalu. Jeśli my we dwoje w mieszkaniu generujemy takie ilości plastiku, to co może dziać się np. w przypadku czteroosobowej rodziny? Albo jakiejś restauracji? I cały ten plastik się nie rozłoży, tylko będzie gdzieś leżał. Albo, co gorsza, będzie pływał po oceanie jako wyspa śmieci.
Moje sposoby na zmniejszenie ilości plastiku
Jeśli jeszcze nie sortujecie śmieci, to sprawdźcie, ile tak naprawdę ich generujecie. Jeśli jednak już je segregujecie, to prawdopodobnie macie świadomość, ile zostaje wam plastiku. My zaczęliśmy więc mocno ograniczać ilość plastikowych śmieci. To był plan działania w kilku krokach:
- Nie kupujemy już wody w sklepie, tylko korzystamy z filtra i kranówki. Recenzja o filtrze pojawi się już wkrótce.
- Do pracy bierzemy butelki filtrujące, co oznacza koniec z wodą w butelkach 0,5l.
- Na zakupy bierzemy torby wielokrotnego użytku.
- Gdy kupujemy warzywa, to ważymy je oddzielnie, a później wkładamy do jednej torebki. To się jednak wkrótce zmieni, bo w niektórych sklepach zaczynają się pojawiać papierowe torebki (brawo Kaufland!).
- Jeśli kupujemy pieczywo, to całe wrzucamy do jednej papierowej torby.
Dzięki temu udało nam się odrobinę zmniejszyć ilość plastiku, ale nadal jest go o wiele za dużo. Jeszcze dużo pracy przed nami. Tak więc czekamy na wasze pomysły i sposoby na ograniczenie plastiku, które chętnie wypróbujemy.
Widać zmianę. Teraz na naszym osiedlu są tylko dwa kontenery na śmieci „inne”, a wszystkie pozostałe służą segregacji. Widać, że ludzie przychodzą z kilkoma workami, które układają w odpowiednich miejscach. To jest świetny trend, który musimy wspierać. Zarówno w domach, jak i w pracy, w restauracjach, w hotelach – po prostu wszędzie. Bo często się słyszy, że Ziemię mamy tylko jedną i możemy ją stracić. Ale wtedy przed oczami mamy gigantyczne fabryki, które zatruwają nasz świat. Nie myślimy jednak o tym, że my też się do tego przyczyniamy, choć może nie na taką wielką skalę. Wszystko jednak zależy od nas i możemy sprawy środowiska wziąć w swoje ręce.
Zdjęcie od John Cameron na Unsplash
Jedna myśl na temat “Zacząłem na serio segregować swój świat. O mamo…”